lucyfer Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Hmm, może źle to ująłem. Oczywiście zasada, o której piszesz, jest słuszna, choćby dlatego nie jestem za karą śmierci, bo w razie błędu jest nieodwracalna.
>
> Chodziło mi bardziej o emocje, niż sentymenty. Te emocje, o których niżej pisze Bogus, gdzie zamiast prawa role zaczynaj odgrywać jakieś urazy i kompleksy grupy ludzi. Ja umiem oddzielić to, że stan wojenny zmienił mi życie i nie był niczym przyjemnym od tego, że jednak zapobiegł czemuś znacznie gorszemu. A oni nie.
Sądzę że nieważny jest tu dobór słów. Ważne są myśli, ocena tego co było, tego w czym w różnym stopniu i zaangażowaniu uczestniczyliśmy. To wszystko rozgrywało się na naszych oczach.
Uważam że twierdzenie "historia to oceni" jest tu jak najbardziej na miejscu. Tylko czy my, nasze pokolenie lub nawet pokolenie naszych dzieci tego dożyje?
Wielu uważa że takiej oceny można dokonać natychmiast, bo tak oni oceniają te zdarzenia. I wszelkimi sposobami starają się narzucić narodowi swoje tezy, przekonania oceny...
I to właśnie jest najsmutniejsze że część społeczeństwa natychmiast daje wiarę tym, którzy głośno krzyczą, a nie tym , którzy starają się w spokoju, bez emocji, nie przez pryzmat osobistych doświadczeń analizować, wyciągać wnioski z tego trudnego okresu.
Być może to wina mojej pojawiającej się już demencji starczej, ale jakoś sobie nie przypominam sobie aby różnego rodzaju "przekaziory" doniosły że w proteście przeciwko "tamtym" czasom ktoś z dzisiejszych krzykaczy oddał np. nominację profesorską, dyplom ukończenia tak przecież "niesłusznych" studiów, czy też zrzekł się jakichkolwiek innych dobrodziejstw pochodzących z tego tak piętnowanego okresu.