Wiesiek. Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Jedno jest konsekwencją drugiego: najpierw 10
> i więcej -letnie auto za grosze, a potem dalsze
> oszczędzanie na wszystkim. Ci, którzy kupują
> nowe auta, bardziej o nie dbają niż ci, którzy
> mają zakupione starocie, bo nierzadko nie warto w
> takie wehikuły inwestować.
Zależy, co rozumiemy przez inwestowanie. Za koszt Twojego pierwszego przeglądu pogwarancyjnego ja mam w Uno wymienioną kompletną instalację hamulcową, za koszt drugiego zrobione na kilka lat blachy, itd. Ludzie którzy kupują bajeranckie alufelgi, zamiast zmienić klocki hamulcowe i tarcze nie są oszczędni, tylko są idiotami.
> To raczej słuszna teoria, a w praktyce jest jak
> wyżej napisałem.
Ale to tylko dlatego, że taka praktyka jest dopuszczana.
> Piszemy o Polsce, a nie o dostatniej Francji,
> zblazowanej na dodatek socjalem.
Nie to ma znaczenie. W Niemczech za każdą kroplę oleju pod samochodem zaparkowanym na ulicy właściciel płacił po 50 czy 100 marek mandatu. We Francji nie, bo tam lanie samochodów było przyjęte jako normalność.
> Lucyferze, Ty o samochody, jak mniemam, dbasz
Dbam. Ale o stronę bezpieczeństwa, nie przeszkadza mi jazda zabłoconym, w stylu Camel Trophy, muszą być czyste tylko szyby i lampy, zresztą i w Audi i w Uno mam grzane lustra i ciśnieniowe spryskiwacze reflektorów
> Jestem tego świadom i liczę się z tym. Czy z
> tego powodu miałem kupować auto używane?
Nie, ale dlaczego wszyscy mają kupować nowe? Jeżeli stanie obieg samochodów używanych, to i te nowe będą bezwartościowe, bo je będzie można tylko złomować
Zresztą do tego się dąży.
> Stare auto ( >10 lat ) i zły stan techniczny
> to najczęściej pojęcia tożsame. Twoje Audi nie
> jest tu reprezentatywne
Tak samo jak beczki Adasia, Szafira czy Walusia. Zdziwiłbyś się, jak może wyglądać i się prowadzić 20 letni Mercedes.
> Garbus to oldtimer, legenda, takie auta nieraz
> za grube pieniądze poddaje się profesjonalnej
> renowacji... Golfów I, starych Cors i Fiest (
> podaję przykładowo, bez żadnych aluzji ), to
> zazwyczaj nie dotyczy.
Za kilka lat moje cygaro dożyje żółtych tablic
> Może i wystarcza, ale z uwagi na swoje
> smrodzenie, a przede wszystkim stan techniczny,
> może być groźne dla innych.
Ale to nie ma nic wspólnego z wiekiem, a z dbaniem przez właściciela.
> Tak będzie, jeśli będą je użytkowali ci,
> którzy uważają, że samochód to kosztuje 1500
> zł i nie wymaga przeglądów i wydatków na
> najlepiej oryginalne części.
Nawet UE już nie wierzy w "oryginalne" części i zakazała uzależniania gwarancji od ich stosowania. Bo i tak wszystkie fabryki biorą co się da z Chin.
> Mój poprzedni
> samochód ( już z XXI wieku, a więc dla Ciebie
> zbyt młody rocznikiem produkcji ) sprzedałem w
> takim stanie, że kupujący auta używane mogą o
> takich egzemplarzach pomarzyć.
Ale tym nie zmieniłeś założeń projektowych, że wiele elementów jest projektowanych na skończony czas życia i zaczną się sypać. Do tego fabryki je specjalnie wyceniają nieproporcjonalnie drogo do kosztów wytworzenia, żeby doić ludzi po gwarancji.
> To prawda. Do pracy jeżdżę własnym autem
> średnio 2 razy w tygodniu, innym razem z kolegą
> ( któremu tyłek się chyba do siedzenia
> samochodu przykleił ), a jak nie, to tramwajem -
> i wiesz co Ci powiem? - wole tramwaj, bo się
> przynajmniej z rana nie vqu...rzam.
Też bym wolał, nawet prezydent Starzyński przewidział do mnie (a nawet dalej, do Leszna) tramwaj jeszcze przed wojną, ale ostatnio zrobiono "remont" mojej wojewódzkiej tak, że o nim już można na zawsze zapomnieć. Ja samochodów używam głównie do jazd lokalnych po wsi i wiesz co? Coraz bardziej mnie kusi elektryczny.
> Dokładnie. 2/3 przebiegów mojego samochodu
> jest w trasie. Zresztą auto kupiłem przede
> wszystkim po to, aby jeździć w rodzinne strony
> na południe Polski i na wojaże zagraniczne.
Czyli masz konkretne uzasadnienie. Ja kiedyś podobnie jeździłem po całej Polsce na wystawy psów i służbowo po całym świecie, rocznie tłukąc pod 100 000 km. I wtedy posiadanie wielkiego "pożeracza autostrad" było uzasadnione, a robili je tak dobrze, że do dziś mi służy. Tyle że do latania po wsiach używam małego, a dużym jeżdżę na wakacje i po bardziej gabarytowe zakupy. A ponieważ technika pozwala mi pracować nie ruszając się z za biurka na całej kuli ziemskiej w 80% przypadków, to rocznie teraz przejeżdżam nimi góra kilkanaście tysięcy km łącznie. A gdy jadę na służbowe spotkanie, gdzie spóźnienie by mnie kosztowało więcej, niż honorarium, biorę taksówkę - z powodu o którym piszesz przy okazji jazdy tramwajem - to kierowca się martwi, żeby mnie dowieźć na czas, a ja mogę odpocząć przed harówą.
> Nie do końca tak jest, ale jest to z
> pewnością problem polegający na
> nierozbudowywaniu infrastruktury transportu
> publicznego.
Wiesz, mam doskonałe porównanie "paskudnej" Francji i Polski, przynajmniej okolic Paryża, gdzie komunikacja była zawsze doskonała. Ale już na Lazurowym Wybrzeżu jeżeli nie mieszkasz w samej Nicei czy Marsylii, to dojechanie do nich z małych miejscowości wygląda nieco podobnie jak w Polsce.
> Wynika to po części z tego, że gdy
> nastąpił u nas boom samochodowy, prawie każdy
> kto mógł, chciał pokazać, że do pracy
> przyjeżdża autem. Zmniejszała się ilość
> pasażerów PKS, PKP, cięto inwestycje, a potem
> niedrożny ( nomen-omen) system dróg zatkał się
> prywatnymi samochodami.
Było raczej na odwrót - ludzie kupowali samochody dlatego, że nie rozbudowywano komunikacji publicznej, a dojazd samochodem w tamtych czasach był kilkukrotnie szybszy i wygodniejszy, niż autobusem. Do dziś pamiętam, jak w latach 70/80 się czekało na dwudzistostopniowym mrozie na spóźnione autobusy.
> Niestety, nadal w pewnych kręgach pokutuje
> idiotyczne przekonanie, że w pewnych zawodach
> można się tylko poruszać samochodem. Nieraz
> zauważam, że w wagonie tramwaju jestem jedyna
> osobą w garniturze i krawacie
.
Jeszcze sporo zależy od pór, w jakich musisz jeździć. W nocy to może być czasem wręcz niebezpieczne.
> Pewien mój
> kolega adwokat powiedział mi, ze zmienił
> samochód na dużo droższy, żeby być bardziej
> wiarygodnym dla klientów
.
To się może naciąć. Już dawno temu w Stanach ukuto powiedzenie - zobacz, jakim samochodem jeździ twój lekarz czy prawnik, bo to ty zapłacisz za jego następny przegląd
Od zawsze stosowałem zasadę nie pokazywania klientom samochodów. Mój znajomy tak robił w czasach, gdy jeździł odrapanym maluchem. Ale potem sobie kupił wypas za kilkaset tysięcy i uznał, że skoro uczciwie na niego zarobił, to dlaczego ma się go wstydzić? No i zaczął tracić klientów, bo okazało się, że jeździ wozem o klasę wyższym nie tylko od dyrektorów firm, ale i od prezesów. A ludzka psychika jest jaka jest i zawiść często wyłazi. I ludzie uznali, że "dosyć się nachapał".
> Nierzadko badania techniczne to fikcja.
Coraz rzadziej. Ale dlaczego nie stosuje się u nas, jak na świecie, wyrywkowych kontroli policyjnych ustawianych kilkaset metrów za stacją diagnostyczną?
> Przecież to nie podatek drogowy, ale, zdaje
> się, ekologiczny - a Unia ma pier...ca na punkcie
> ekologii
Na punkcie ekologii ma, ale cwaniactwa też nie lubi i nie pójdzie na kant, nawet jeżeli zostanie nazwany "ekologicznym"
> ( vide Rospuda i pochylanie sie nad losem
> kwiatków i żab, a nie mieszkańców Augustowa )
>
.
I tu w Polsce tak zamotano tę sprawę, że nawet Ty się dałeś oszukać. Unia wcale nie przeciwstawiała interesu mieszkańców zwierzątkom. Projekt tej obwodnicy zawierał ponad 20 wariantów, w tym całkowicie nieszkodliwe środowiskowo, ale do UE zgłoszono najgorszy, z powodów mi nieznanych. I po wszystkich drakach wybrano jeden z gotowych wariantów nieszkodliwych. A gdyby tak zrobiono od razu, budowa już by trwała. Tak że to nie złą UE, tylko jakieś czyjeś interesy w Polsce tę sprawę zaogniły i opóźniły.
One good turn deserves another