Nemo napisał(a):
> Luuuuuuudzie!!!!!
> Ja już nie wyrabiam.
> Co wejde na Korkonet to albo nowe posty albo nowe wpisy i
> wszystko zawsze na temat fotoradarów i braku legalizacji lub
> lub innych defektów prawnych tych urządzeń albo czy robią
> zdjęcia w nocy a czy błyskają na czerwono a może wcale nie
> błyskają?
Pardon, a wolałbyś maglowe dyskusje o "polityce"?
> Kurcze, wszyscy mają w - sory- dupie wszystkie ograniczenia
> prędkości a jak już komuś zrobią fotkę to wielkie larum '' A
> jakim to prawem, toż to bez legalizacji, toż to nie widać moich
> wszystkich złotych zębów na fotce ,no to pewnie nie ja ,a to
> ,że wcisnęli komuś mandat a powinni go zaprosić do komendy
> wysyłając zaproszenie na czerpanym papierze.
> Ludzie opanujcie swe samochody i siebie i nie będziecie mieć
> problemów.
Moim problemem nie są FR i inne podobne urządzenia, a brak wyraźnego oznakowania dopuszczalnych prędkości na konkretnych odcinkach dróg. Po prostu nie wiem, ile tam tak naprawdę obowiązuje. A różni cwaniacy, zamiast zadbać o poprawę oznakowania, to bezczelnie wykorzystują.
Taki przykład z z drogi 580 (Warszawa-Leszno) między Zalesiem, a Borzęcinem. Masz znak 40 km/h, po czym za 20 metrów znak "koniec terenu zabudowanego". Fajne? Kto nie zna kodeksu, zaczyna jechać 40 km/h. A od znaku końca terenu zabudowanego prędkość się podnosi do 90 km/h.
Z niedalekiej okolicy - jedziesz terenem zabudowanym (50/60 km/h) i nagle masz znak 40 km/h. Po 200 metrach masz znak "koniec 40 km/h". A po następnych 150 metrach, dopiero koniec terenu zabudowanego. Po chust takie zagwozdki? To nie prościej albo do końca terenu utrzymać 40, albo zamiast "końca 40" ustawić 50?
> No i koniecznie uważajcie w Człuchowie bo tam mają nielegalny
> radar.
Legalność czy nielegalność tych urządzeń ma drugorzędne znaczenie. Pierwszorzędne ma niejednoznaczność oznakowania ograniczeń prędkości.
One good turn deserves another