13Homer napisał(a):
> A jakie są inne? Zakazu? Informują, że nie można. Nakazu?
> Informują, że jest obowiązek.
No i czego więcej chcesz? Znaków, które same strzelają do tych, którzy ich nie przestrzegają? Przyjęto założenie, ze PJ daje się ludziom, którzy mają IQ chociaż niewiele niższe, niż prezydent USA
> Podejrzewam, że dużo, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek
> przedstawiał to jako główny powód likwidacji znaków.
Oczywiście, że nie przedstawi. Ale kilka lat temu u mnie w powiecie na odtwarzania zdwastowanych znaków poszo więcej pieniędzy, niż na niezbędne naprawy nawierzchni.
> Co racja to racja, całą śmietankę spijają politycy, którzy
> dzierżą kasę.
Ktoś musi trzymać sakwę, bo potrzeb jest zawsze więcej, niż środków.
> Powiem, czego nie chcę mieć: dróg, po których jeżdżą samochody
> 30km/h, bo kierowcy nie są w, hm.., najlepszej kondycji.
A kto mówi o 30 km/h?
> Jak
> się zdarzy jeden czy dwa takie samochody to nie ma problemu,
> ale ruch drogowy powinien być konstruowany pod kątem ludzi
> pełnosprawnych, a nie inwalidów.
Owszem - pełnosprawnych, także umysłowo. Jeżdżących w miarę zgodnie z przepisami i ograniczeniami. A nie z prędkościami 2x i olewem wszelkich zasad. Wtedy i inwalida sobie poradzi bez problemu.
> To inwalidzi mają się
> dostosowywać na drodze do zachowań ludzi pełnosprawnych, a nie
> odwrotnie.
Ojoj, widzę że z tolerancji to masz jakieś braki
> Może, ale jechanie po swoim pasie nie gwarantuje bezkolizyjnego
> wyminięcia. Celem jest wyminięcie, a nie stosowanie się do
> przepisów, one są tylko wskazówką, jakich zachowań innych
> uczestników ruchu należy się spodziewać.
Gdyby na jezdni były tylko dwa samochody, to mogłyby się i mijać przeskakując jeden nad drugim. Ale jest ich więcej o chodzi o to, żeby inni mogli zakładać, jak one się będą mijały.
> Chodziło mi o coś takiego (cytat z jakiegoś forum):
> "chodzi o to ze normalnie w europie lewe swiatlo ma mniejszy
> zasieg niz prawe, prawe oswieca dodatkowo pobocze a lewe nie
> moze oslepiac tych z naprzeciwka wiec swieci "krocej",
Jegomość nie wie, o czym pisze. Obydwa reflektory mają identyczną wiązkę światła, z unoszącą się prawą stroną. Nieoślepianie tych z przeciwka załatwia się prawidłowym ustawieniem reflektorów - w Polsce to ostatnio coraz większa rzadkość.
> w usa
> swiatla sa symetryczne czyli kazda strona swieci na ta sama
> odleglosc, pobocze z prawej strony jest dobrze oswietlone ale
> wg europejskich przepisów lewe swiatlo swieci za daleko i
> przeszkadza innym... dziwny przepis wg mnie ale tak jest i
> tyle."
Jak wyżej - słyszał, ale nie do końca. Przy amerykańskich światłach (prawidłowo ustawionych) prawe pobocze będziesz miał oświetlone silniej na ziemi, ale mniej ponad nią, bo wiązka światła jest płaska.
Przy okazji - wiele różnych żarówek +xx% właśnie uzyskuje je w drodze manipulacji kształtem wiązki. Łączny strumień światła emitowany przez żarówkę jest np. 10% silniejszy, niż w żarówce "zwykłej". ale dzięki ukształtowaniu wiązki są w niej miejsca, gdzie będzie np. 50% jaśniej, choć oczywiście kosztem innnych miejsc. Czyste oszustwo zwane marketingiem.
Za to Hella kombinuje z inną nowścią - przestawianymi serwosilnikiem przesłonami żarówek, zmieniającymi kształt wiązki zależnie od prędkości pojazdu i kąta skrętu kół - np. przy małej prędkości i dużym skrecie, co oznacza, że np. skręcasz skrzyżowaniu, wiązka będzie kierowana "za kołami", żeby Ci oświetlić miejsce, w które jedziesz.
> Kłopot w tym, że tendencja jest raczej taka, żeby dostosowywać
> przepisy do ludzi bardziej ułomnych (światła mijania całą dobę,
> ograniczenie prędkości na terenie zabudowanym do 50 km/h).
> czyli takie równanie w dół.
Nie do bardziej ułomnych, tylko do normalnych. A przez takich, którzy uważają, że zawsze będą mieli 25 lat i pełną sprawność tego wieku i zdecydowanie za mocno przeginają. Żeby było jasne - też lubię przewietrzyć garnki, jeżdżę mocno dynamicznie, ale nigdy się nie ścigam z innymi użytkownikami dróg, robię to generalnie gdy jest pusto i bezpiecznie, a w razie gdy trafi mi się "nierajdowiec", staram mu się ułatwić życie, a nie traktować go jako urazu na honorze.
> Jakbyś w Polsce nie hamował i w kogoś wjechał, to pewnie
> zostałoby to uznane za współsprawstwo.
Przy wypadku z ofiarami śmiertelnymi, zapewne tak. Ale przy większości kolizji, policja ani sądy na to nie zwracają uwagi. Znam sprawę sprzed kilku lat, kiedy na parkingu jedna pani bardzo delikatnie i powoli cofała, bo miała słońce oślepiające także w lusterkach. Druga w nią przydzwoniła, nawet nie zatrąbiwszy. Wezwanej policji na pytanie - a czy pani tamtego pojazdu nie widziała? odpowiedziała - oczywiście że tak, ale ja miałam pierwszeństwo i to jest jej wina. I policja powiedziała, że mimo iż sympatyzuje ze "sprawczynią", tej drugiej wiele zrobić nie może (moim zdaniem spokojnie mogła z Art 3 KD, ale im się nie chciało).
> No racja, węch czy smak niezbędny nie jest. Ale jednak do
> prowadzenia samochodu jakieś minimum sprawności jest wymagane.
> Samochodów dla inwalidów na ogół nie produkuje się, ale je dla
> nich przystosowuje.
Czyli jednak.
> A ponieważ średnia się obniża, to widać efekty.
Bo to jest skutkiem upowszechniania się motoryzacji, tak samo jak wszystkiego innego.
> Tak samo jak z
> obniżaniem poziomu matur: matura musi być taka sama dla
> wszystkich, ale przecież debile też muszą mieć szansę zdać,
> więc poziom leci w dół.
No, akurat jeżeli chodzi o wymagania dla nowych kierowców to na świecie jest tendencja podnoszenia poprzeczki, która w końcu i do nas dojdzie, gdy zostaną rozwalone pewne kręgi monopolizujące nauczanie jazdy.
> A dlaczego, skoro ma pierwszeństwo? Czy wykorzystywanie swoich
> praw jest bezprawne? Jedna rzecz to ocena prawna, a druga to
> ocena moralna.
Polecam odświeżenie znajomości Kodeksu Drogowego - wystarczy dział "Zasady ogólne":
"Art. 3. 1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga - szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie."
Zrozumiałe, czy spróbować przetłumaczyć ?
>
> > Kilka lat temu facet, który w Niemczech bawił się
> > szybkim podjeżdżaniem pod tyły samochodów, ktore
> "dostatecznie
> > szybko" mu nie zjeżdżały z pasa, dostał kilkuletni wyrok i
> > stracił PJ, bo babka jadąca z malymi dziećmi, przerażona
> > widokiem nadlatującego z tyłu ponad 200 km/h na długich i z
> > klaksonem, wypadła na pas rozdzielający i się pokiereszowała.
>
> A za co go skazali?
Za odpowiednik powyższego artykułu z polskiego kodeksu. Za sprowadzanie zagrożenia w ruchu drogowym.
> Co jest ciekawe? Mój szwagier jest kaleką, chodzi o kulach, na
> nogach bez podparcia nie ustoi. I jeździ samochodem (całkiem
> sprawnie, chyba nawet lepiej ode mnie). Pytanie tylko, czy jak
> nagle nogi odmówią mu posłuszeństwa, nie będzie mógł wcisnąć
> hamulca i dojdzie do tragedii, to powiesz "Zdarza się", czy
> raczej uznasz, że zachowuje się jak nieodpowiedzialny dzieciak?
To nie jego inwalidztwo jest tu winne, tylko to, że nie ma pojazdy przystosowanego dla osób z dysfunkcją kończyn dolnych. Niech porozmawia w PFRON, częściowo refundują takie przeróbki.
Doprowadziłem kiedyś do skazania gościa, który jechał z nogą w gipsie i też "nie mógł zahamować", przejeżdżając mi psa. Ale nie za psa dostał.
> Powinien jeździć tak, żeby nie sprowadzać zagrożenia. Jeśli to
> wymaga od niego umiejętności na poziomie Formuły 1 to jego
> problem.
Właśnie nie. Droga publiczna ma gwarantować, że na niej nie są wymagane takie umiejętności.
> Nie próbowałem, bo nie miałem potrzeby. Ale prawo jest takie,
> jak napisałem. Jego egzekucja (czy raczej jej brak) nie ma
> tutaj nic do rzeczy.
Ale cały czas sam się powołujesz na olewanie prawa.
> Chodziło mi o to, że jeśli ktoś ma obowiązek jechać swoim
> pasem, to nie znaczy jeszcze, że tak będzie. Nawet jak są te
> znaczniki (nie wiem jak to się nazywa) wtopione w asfalt, to
> czasami po prostu musisz wjechać na nieswój pas i inni powinni
> byc na dobrą sprawę na to przygotowani. Oczywiście nie wpadać
> od razu w paranoję, ale też nie jechać tak, jakby się jechało
> samemu pustą drogą. A najwyraźniej niektórzy traktują przepisy
> drogowe jako coś, co fizycznie powstrzyma innych przed
> wjechaniem na ich pas.
Nigdzie nikt kierowców nie zwolnił z obowiązku obserwacji drogi i reagowania na sytuacje na niej.
One good turn deserves another