lucyfer napisał(a):
> Niestety takich idiotów przybywa, a stopień, w jakim im odbija
> robi się coraz bardziej przerażający. I póki nie ma
> wystarczająco policji na drodze, żeby ich zniechęcić strachem
> przed utratą PJ, niestety trzeba stosować inne rozwiązania.
Znaki mają ich powstrzymać? Znaki tylko informują, nie można zmusić nikogo fizycznie do przestrzegania znaków - nie będzie chciał to i tak nie będzie przestrzegał.
> Bo nikt Ci się do tego wprost nie przyzna. To, o czym pisałem,
> że "wykażą przed wyborcami" zawsze zrobią dookoła, chwaląc sie
> inną inwestycją zrobioną z owych "oszczędności", ale o nich
> wprost nie mówiąc.
Wg Ciebie oszczędnością jest płacenie za usuwanie znaków, które już stoją albo przebudowywanie skrzyżowania na rondo? To może od razu zmniejszenie liczby wypadków to coś niewartego uwagi, a chwalenie się tym to cynizm polityków? Czyżby dla Ciebie akceptowalne były tylko pozytywne rezultaty osiągnięte w wyniku zaostrzania przepisów i zamordystycznego pilnowania ich przestrzegania?
To nie pomysł polityków, ale 60-letniego inżyniera ruchu drogowego.
> Nawet we Francji i Portugalii, gdzie tradycyjnie przejście
> przez jezdnię było stresującym przeżyciem. I w końcu policja
> tak zaczęła walić mandaty i zabierać PJ za nieprzepuszczanie
> pieszych, że teraz i tam, jeżeli pieszy postawi nogę na
> krawężniku, samochody się zatrzymują.
No to teraz mają tam deptaki dla pieszych, a nie drogi dla samochodów.
> Ano po to, żeby w pogorszonej widoczności nie było wątpliwości,
> że jesteś na swoim pasie i żebyś mógł sobie zwolnić "moce
> przerobowe mózgu" na obserwację sytuacji na drodze, a nie tego,
> czy jesteś na swoim pasie.
No to w ruchu drogowym chodzi o jechanie po swoim pasie, czy raczej o bezkolizyjne wyminięcie innego uczestnika ruchu? Ja poza miastem na pustych drogach często jadę środkiem jezdni, dwoma pasami jednocześnie. Tak jest szybciej, wygodniej i bezpieczniej.
W Europie reflektory są asymetryczne, świecą bardziej po poboczu, a nie środku jezdni. Może wystarczy trzymać się w takim przypadku blisko pobocza?
> Nigdzie na świecie nie ma obowiązku, aby kierowca niezawodowy
> miał sprawność szumachera. Jeżdżą ludzie w różnym stanie
> zdrowia, bo jest im to potrzebne do życia.
Dobrze, że prowadzenie cystern ze środkami żrącymi nie jest im potrzebne do życia.
To niech sobie jeżdżą, ale odpowiedzialnie! Jeszcze tego brakuje, żeby kogoś zwalniano z odpowiedzialności za spowodowanie wypadku tylko dlatego, że ma 70 lat i niedowidzi i refleks nie ten albo jest inwalidą i ma niebieską naklejkę na szybie. Prowadzenie samochodu jest dla ludzi pełnosprawnych, jeśli ktoś taki nie jest, to też może prowadzić, ale bez żadnej taryfy ulgowej. Jak ktoś jest pod wpływem alkoholu, czyli ma ograniczoną sprawność i refleks, to jakoś nikt nie traktuje tego jako okoliczność łagodzącą. Wsiadanie do samochodu, gdy ma się ograniczoną zdolność ruchową to sprowadzanie niebezpieczeństwa na innych użytkowników ruchu. I to świadome! Taki kierowca powinien wymagać od siebie więcej niż inni, a nie mniej!
> No i nie wjeżdząją. Tylko w Polsce wszelkie znaki i przepisy są
> traktowane jako "luźne wytyczne".
Bo jakby było inaczej, to ktoby kontrolował ich przestrzegania? Może powinno być tak, jak na parkingach hipermarketu: przepisy ruchu drogowego tam nie obowiązują, ale jeśli dojdzie do kolizji to rozpatruje się przypadek z punktu widzenia kodeksu drogowego, czyli tak, jakby tam te przepisy jednak obowiązywały.
> A co do fizyczności -
> rzeczywiście te pasy są wykonywane tak, że jeżeli na nie
> najedziesz, to słyszysz to i czujesz na kierownicy. Dzięki temu
> nawet jeżeli się zagapisz, to masz ostrzeżenie.
Inna sprawa jak się zagapisz, a inna, gdy musisz lekko zjechać na przeciwległy pas (ktoś wymuszał pierwszeństwo, dziura na drodze). To całkiem rozsądne założenie, że inni też zawsze stosują się do przepisów, ale jest też rozsądna zasada ograniczonego zaufania.
Wiadomość zmieniona (05-08-07 16:55)
