asuab napisał(a):
> Witam
Witam - niestety, będzie dłuuuuugie
> Proszęo pomoc.Jestem włascicielka pojazdu ,którym kierował syn
> i oczywiście przekroczył dozwoloną prędkość na terenie innego
> województwa no i oczywiście uwiecznili go na fotoradarze o czym
> nie miał bladego pojęcia.
Coż, rzadko o tym się ma pojęcie, one są perfidnie pochowane.
> Po 5 miesiacąch przyszło do mnie jak
> wezwanie wtej własnie sprawie .Proszę o pomoc co mam
> powiedzieć .na policji ???Gdzieś przeczytałam ,że moge
> powiedzieć ze nie wiem kto to kierował samochodem ale że ja
> chętnie zapłacę mandat i wówczas sprawa nie jest kierowana do
> SG mandatem zostaję ukarana ja ale nie dostaję punktów karnych
Najpierw jak to wygląda teoretycznie i formalnie:
a) Sprawa musi trafić do SG, bo upłynęło 30 dni od popełnienia wykroczenia. Według przepisów, delikwenta można ukarać za popełnienie wykroczenia zarejestrowanego przez urządzenia rejestrujące tylko w ciągu 30 dni od zaistnienia wykroczenia.
b) Z mandatem za przekroczenie prędkości muszą obowiązkowo być przydzielone punkty karne - to wynika z rozporządzenia ustanawiającego taryfikator mandatów i punktów karnych w RD.
W praktyce coraz częściej słychać o przypadkach, kiedy same organa (bo to nie tylko policja, ale i Straż Miejska) nie przestrzegają tych przepisów i karzą mandatem po upływie 30 dni tego, kto się na to zgodzi i nie żąda sam Sądu Grodzkiego i rzeczywiście nie przydzielają punktów.
Nie wiem, jak sobie chronią tyłki prawnie, ale przyznaję, że jest to rozwiązanie ludzkie, logiczne i mi się podoba. Polski system obsługi mandatów z fotoradarów jest mało wydajny i SG by się zatkały tylko tymi sprawami. Być może w mandacie wpisują jakieś inne wykroczenie, żeby kwota się z grubsza zgadzała - na przykład karzą Cię z paragrafu KPOW za odmowę udzielenia informacji o tożsamości własnej bądź osoby trzeciej organowi uprawnionemu do legitymowania. A wtedy punktów się nie przydziela. Ale to jest możliwe tylko wtedy, gdy na zdjęciu nie da się rozpoznać twarzy lub twarz jest wyraźna, ale ewidentnie nie należy do właściciela pojazdu, który zgłosił się na wezwanie.
> czy to prawda?????Czy mogę negocjować wysokośc mandatu w
> przypadku gdy sprawa jest przekazana z innej Komendy??.
> Z góry dziękuje za pomoc .
Znowu najpierw teoretycznie i formalnie:
Wysokość mandatów można negocjować, bo w taryfikatorze są określone jako "od" - "do". Nie można negocjować punktów, bo każdemu wykroczeniu w RD jest przypisana klonkretna ich liczba, bez widełek.
Ale negocjować można tylko z bezpośrednio karzącym. Jeżeli "mandat" przychodzi z innej komendy, to formalnie komenda go nakładająca nie jest organem, który karze, a organem który udziela pomocy prawnej komendzie, która stwierdziła popełnienie wykroczenia. I wtedy musi nałożyć go w wysokości wnioskowanej przez komendę, która "wyceniła" wykroczenie.
Jak pokazuje życie, praktyka nie zawsze jest zgodna z teorią. Teoretycznie, jeżeli funkcjonariusz "wyceniający" mandat stwierdzi, że koledzy z innej komendy mandat obniżyli, może im narobić smrodu. Ale jak widać, niekoniecznie tak być musi.
Reasumując - to o czym piszesz teoretycznie nie jest możliwe, a praktycznie zdaje się być coraz powszechniejsze.
Niestety, przez powolność naszego systemu sprawiedliwości, gdzie mandat z FR może przyjść po wielu miesiącach, system karania zaczyna się robić groteskowy i przestaje spełniać zadania prewencyjne, a zaczyna być czysto odwetowy. Bo karę wymierzoną "na gorąco", tuż po popełnieniu występku, ludzie są skłonni zrozumieć, ale karę przychodzącą po wielu miesiącach traktują jako niesprawiedliwość systemu (nie dotyczy to oczywiście czynów dokonywanych rozmyślnie z premedytacją i założeniem, że może się da uniknąć kary).
Tutaj muszę nawiązać do zasad szkolenia psów
Podstawowa zasada mówi, że psa się karci wyłącznie w chwili przyłapania na gorącym uczynku i w miejscu popelnienia "przestępstwa". Dwa najpowszechniejsze błędy szkoleniowe to:
a) skarcenie psa, który wita nas w domu po powrocie, za to, że w naszej nieobecności w nim narozrabiał. Nie ważne, że potłukl telewizor, wywalił akwarium i zjadł dywan - on po prostu nie zrozumie o co chodzi, bu już dawno zapomniał o swoim występku - teraz się chce przywitać, a tu nagle smyczą po tyłku.
b) skarcenie psa, który mimo nieposłuszenśtwa w końcu usłuchał rozkazu. Na przykład pies nam daleko odbiegł na spacerze, w końcu wrócił i dopiero wtedy dostaje opr. On to odbiera jako ochrzan za to że wrócil, a nie za to, że uciekł. I coraz trudniej będzie go po ucieczce przywołać, bo będzie się coraz bardziej bał ochrzanu.
I z ludźmi bywa nieco podobnie, w końcu też ssaki. Podobno są bardziej myślący od zwierząt, ale nie wszyscy i nie zawsze
Była w PL (ale nie przeszła) propozycja, żeby za fotoradary przydzielać wyłącznie mandaty, bez punktów. Bo to nie skutkuje możliwością straty prawa jazdy. Przy takiej zwłoczności systemu, było to racjonalne. Bo jeżeli po pół roku się dowiesz, że przez wakacyjną trasę właśnie starciłaś prawo jazdy, to będziesz ziać nienawiścią do systemu. Gdyby mandaty przychodziły szybko, byłabyś ostrzeżona, że źle czynisz i mogłabyć starać się temu zapobiec w przyszłości - choćby ze strachu o prawko. A tutaj jest jak z tym psem, telewizorem, akwarium i dywanem
PS. Co do psów - w punkcie a) trzeba poświęcić trochę czasu i "zasadzić się na psa", tak by go złapać na początku rozrabiania i wtedy stanowczo skarcić, zapobiegając dalszym szkodom.
b) jeżeli pies ucieka na spacerach, trzeba kupić długą smycz. Dawać mu trochę luzu, ale gdy tylko zaczyna się wypuszczać do ucieczki podać ostrą komendę "wróć", a gdy nie usłucha, natychmiast zablokować mu smycz, tak żeby to wyraźnie poczuł jako zdecydowane zatrzymanie.
I jeszcze jedna uwaga "dualna" - szkolenie psów wymaga dużo cieprliwości i konsekwencji. Szkolenie ludzi, także. A u nas w tym drugim wypadku nie ma ani konsekwencji, ani jednoznaczności. I ani psy, ani ludzie, nie akceptują niekonsekwentnego i niezrozumiałego postępowania "przewodników". I jeszcze jedno - i psy i ludzi powinno się szkolić od małego. Bo im później, tym trudniej.
One good turn deserves another