Trafiłem na cytowaną przez Ciebię wiadomosć w Onecie i teraz mam pełniejszy obraz sprawy.
Co do znaków i nagłosnienia, oczywiscie, że same znaki bez nagłosnienia w naszym kraju nic nie dadzą. Zresztą już wtedy naszemu Policjantowi zarzucano, że sam w mediach powiedzial, że 50 to jeździć nie będą, ale może chociaż zwolnią do 70-ciu
W sumie powiedział prawdę, bo o to praktycznie chodziło, może tylko powiedzial ją nieco za głosno.
Co do spadku sredniej prędkosci - w Warszawie okresowo są robione "ukryte" pomiary, żeby wyelimonować wpływ widoku radaru i policji na faktyczny styl jazdy kierowcow. Jeszcze z rok dwa temu wyniki tych badań byly dostępne w Internecie. Rzeczywiscie wykazywały spadek srednich prędkosci.
Sam bardzo wiele lat temu ganialem trasą Ł z prędkosciami, które dzisiaj uznałbym za kretyńskie, z tym, że stan jezdni był jednak lepszy a do tego ruch był znacznie mniejszy. Bo to jest wielowymiarowa całka: stan jezdni - gęstosć ruchu - prędkosć = contans przy stałym poziomie bezpieczeństwa ruchu. Ponieważ jezdni nie przybywa, a co za tym ruch gęstnieje, prędkosć musi spasc. Jeżeli nie spadnie, będzie więcej wypadków.
A co do pomyslu pana Pola, to gdyby nie było tio łatanie sprawy od d... strony, byłoby miło. Wprowadzanie 50 km/h na terenie zabudowanym ma szanse być respektowane wtedy, kiedy będą alternatywne drogi szybszego ruchu i kiedy stan dróg i rozwiązań drogowych poprawi się na tyle, że uwaga kierowcy nie będzie się skupiała na wypatrywaniu dziur przed zderzakiem, a na sytuacji drogowej.
Po ostatnich mrozach na podwarszwskich drogach porobilo się "sito". I sam widzę, ile uwagi "zdejmuje mi" z szosy koniecznosć wypatrywania i omijania dziur. I według mojej subiektywnej oceny, jest to czynnik znacznie niebezpieczniejszy, niż "przyzwoite" przekroczenie prędkosci na dobrej jakosci drodze.
One good turn deserves another