Cytat z gazety:
"Ulica Hynka. Samo południe. Megane pędzi 151 km/godz. Ul. Kasprzaka, golf przejeżdża skrzyżowanie mając na liczniku 128 km/godz...."
I do tego komentarz dziennikarza, że ograniczenie do 50 znakomicie poprawi bezpieczeństwo. Ja nie wiem czy poprawi czy nie. Niech ten dziennikarz tylko się zastanowi nad argumentacją.
Niedawno kolega był wieziony przez kierowcę służbowego samochodu z "zaprzyjaźnionej" firmy. Nie mieli powodu się śpieszyć, więc na Sikorskiego dochodzili jedynie do 160 km/h.
Dowiedział się także, że firma zwraca za mandaty do określonej sumy miesięcznie (zależnej od stanowiska). Po przekroczeniu ilości punktów firma opłaca kurs, o którym była nie tak dawno dyskusja. Dzięki temu z konta pechowca zdejmowanych jest część punktów.
Pamiętacie jak wprowadzano ograniczenia w Warszawie? Ile było dyskusji i zamieszania? I czym to się skończyło?
Znaki sobie stoją, znakomita większość jeździ jak chce, a panowie policjanci łapią za prędkość tam gdzie wygodnie jest postawić fotoradar, albo stać z suszarką. Jak bonie dydy, nie widziałem jeszcze żadnego w okolicach przejść w pobliżu szkół (może nocą, ale mało o tej porze jeżdżę
).
Wiadomość zmieniona (10-02-04 09:44)
Marcus