Smiac, bo szkoda nerwów, i piętnować publicznie, żeby ktos wreszcie zaczął mysleć.
Złodziejstwo sklepowe nie jest polską specjalnoscią, tak jest na całym swiecie bez wyjątku. nie wiem, czy wiecie, że każdy duży supermarket ma na towary nałożoną "marżę za złodziei". Inaczej mówiąc, ceny towarów są podwyższone o straty ponoszone statystycznie przez sklep z powodu złodziei. Czyli jak kradną, sklep wychodzi na zero, jeżeli nie kradną, ma czysty zysk.
Różnica między ochroną w Polsce i na swiecie polega na kulturze działania, takcie i wyczuciu. Z drugiej strony, sytuacja jest bardzo delikatna, bo nasi obywatele, a w szczególnosci złodzieje, cechują się wysokim stopniem bezczelnosci. Ale to nie jest samoistne, iles lat wypaczania prawa się msci.
Ale jak ma być inaczej, skoro w Polsce nie jest naganne wzięcie łapówki, tylko kwintescencją sprawy jest jaką funkcje sprawował łapówkobiorca? I dalej nie ma rozróżnienia między łapówką inicjowaną, a wymuszaną?
Takie dyskusje mnie po prostu powalają - to tak, jakbym zatrudnił goscia do strzyżenia trawnka, a on by mi wykopał, ukradłi sprzedał wszystkie drzewka, a potem by się w sądzie bronił, że przecież nasza umowa (o strzyżenie trawnika) mu tego nie zabraniała. Dla mnie to byłby zwykły złodziej, ale dla polskiego sądu, przedsiębiorczy obywatel
One good turn deserves another