Marcus Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Zdarzają sie i wśród dziennikarzy osoby
> zauważające co się dzieje: artykuł w Tygodniku
> Powszechnym
> Tym razem o zaśmiecaniu języka.
Oj, sama prawda. Walczę z tym ostro gdzie mogę, ale nie zawsze się udaje, szczególnie w informatyce.
Natomiast poniższy cytat pozwolę sobie skomentować, bo tu nie chodzi tylko o kwestię językową:
Wreszcie nieszczęsne, a powszechne ?W czym mogę pomóc?? wyparło niestety elegancką formułkę ?Czym mogę służyć??
Kiedy zwrócisz osobie używającej tego niefortunnego wyrażenia uwagę, że powinno się mówić właśnie "Czym mogę służyć?" możesz się spotkać z odpowiedzią - ja tu nie służę, ja to pracuję. Tak że jest to także (a może przede wszystkim) kwesta psychologiczna. A dokładniej kompleksów
A przede wszystkim te problemy językowe wynikają z tego, że ludzie są przymuszani do używania angielszczyzny w firmach, choć wielu z nich z racji kiepskiego wykształcenia i horyzontów myślowych nie do końca jeszcze opanowało język ojczysty i zwyczajnie się w tym gubią. A jak im jeszcze szefostwo każe "tłumaczyć" to już się robi katastrofa. Nie mówię o różnych programach "wspomagających" tłumaczenie tak, że potem zęby bolą.
Nie dopatrzyłem się też w tym artykule jednego jakże często pojawiającego się błędu - tłumaczenia angielskiego "eventually" na polskie "ewentualnie", co jest całkowitą bzdurą, bo to znaczy "ostatecznie". Nasze "ewentualnie" po angielsku brzmi "possibly".
Zaś co do "prezydenta" to sam miałem w życiu ścinkę z dwoma panami upierającymi się w Polsce by ich tak tytułować. I twardo ich tytułowałem odpowiednio "prezesem" i "przewodniczącym", motywując to tym, że w polskim kodeksie handlowym nie ma umocowania takiego tytułu i rzetelność zawodowa mi nie pozwala na takie przekłamania. I pan prezes to z uśmiechem uznał (ale dalej tego tytułu używa), zaś pan przewodniczący mnie ewidentnie nie lubi
A tak na serio - wiele lat temu doprowadziłem w jednej zagranicznej korporacji, która swojemu prezesowi w Polsce (miała status spółki z o.o.) nadała bardzo egzotyczny tytuł, do aneksowania wszystkich spisanych przez nią umów, bo im wykazałem, że żadna z nich nie ma mocy prawnej, ponieważ taka osoba nie ma umocowania do zaciągania zobowiązań w imieniu spółki z o.o.
I zmieli mu tytuł.
One good turn deserves another