Wiesiek. Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Oczywiście, każdy inteligentny człowiek wie
> czym jest statystyka
.
Gorzej, że często mało inteligentni nią manipulują.
> Co do samych zbrodni, to statystyk nie trzeba
> za bardzo poprawiać, bo takie zabójstwa np.
> mają gdzieś 90 - procentową wykrywalność.
Tak. ale w sprawach lżejszej wagi i zaborze mienia jest gorzej.
> Nie pamiętam czy o tym już pisałem. W
> Portugalii poszliśmy na obiad do knajpki i po
> głównym zamówieniu kelner zapytał co do picia.
> Powiedziałem, że coś bezalkoholowego, bo
> prowadzę. On mi na to, że butelkę piwa czy
> lampkę wina mogę wypić, bo u nich jest
> dopuszczalne 0,5 promille we krwi. Ja mu na to,
> że w Polsce 0,2. On się zaśmiał i stwierdził,
> że w Polsce to chyba wszyscy jeżdżą pijani.
Wiele lat temu siedziałem sobie z francuskim kierowcą autokaru w Lyonie, bo moi klienci poszli na zakupy, a mnie to nie rajcowało. I tak sobie rozmawialiśmy, on poczęstował mnie flaszką piwa i sam pił drugą. No i powiedział, że za tydzień jedzie do Polski, do Krakowa. Wskazałem mu na piwo i powiedziałem, żeby uważał, bo za to już w PL może stracić prawko. Jak to? Ano u nas limit to 0,2 i takim piwkiem się już go przekracza.
A on na to - to u was tylko martwi mogą prowadzić?!
> Zamówiłem piwo, zjadłem obiad, wypiłem to piwo
> i pojechałem dalej. Nie czułem, że jestem
> ograniczony psychoruchowo
.
We Francji w latach 80 było nawet 0,8 promila, jak ówcześnie w Niemczech. Czyli u Niemców ich trzy ichnie piwa, a u Francuzów "butelka czerwonego wina stołowego na typowego mężczyznę" (pamiętając że typowy, to 160 cm w kapeluszu)
I jeździłem nieraz po pół butelce do obiadu i też żadnej tragedii nie było. Na autostradzie trzeba było tylko mniej przebojowo jechać, na wszelki wypadek zwiększając odległość (a Francuzi nagminnie trzymają zbyt małą),
Kiedyś jechałem z Paryża do Warszawy przez Niemcy. Upał był straszny, klimy nie było, więc na drogę sobie wziąłem Panache, czyli ich mieszankę lemoniady z piwem, coś z 2% alkoholu. Taki kilkunastopak w buteleczkach po 0,25 litra. I co godzinkę dwie jedną osuszałem, bo mieszanka piwa z lemoniadą doskonale gasi pragnienie. W RFN sobie zjadłem jeszcze dużego wiennerchniztla mit fritten i zapiłem małym piwem.
Tylko zapomniałem, że to było już na końcu RFN. I za pół godziny stałem w długiej kolejce na autostradę tranzytową do Berlina Zachodniego, a dookoła miałem wszędzie wielkie tablice "In die DDR 0,0 promille alkolhol !!!" Nie powiem, żebym się tęgo czuł
Ale nikt nic nie chciał i spokojnie dojechałem do WBR, a że wyjeżdżałem stamtąd następnego dnia rano, nie było problemu, bo do śniadania to nawet we Francji się nie pije.
> No właśnie, zażonglowałeś tą ich
> statystyką
Tak samo bezczelnie, jak oni. Ale prawda jest taka, że na ponad milion km przejechanych przez ponad 30 lat na drodze widziałem ludzi ewidentnie mających problemy z torem jazdy i reagowaniem może kilka razy. Natomiast pewnie już setki tysięcy razy widziałem i stale widuję na pewno trzeźwych odwalających tak niebezpieczne numery, że nawet po pijaku niejednemu by przez myśl nie przeszły.
One good turn deserves another