Wiesz, co do niewjeżdżania na przejazd, póki poprzednik nie zjedzie, jest to bardzo słuszna zasada, ale nie do praktycznego zastosowania na podwarszawskich przejazdach, czasami o długosci kilkudziesięciu metrów. Ci z tylu Cię zamordują - pociągu nie będzie trzeba
Co do dziwacznych sytuacji - bardzo często widuję, jak kierowcy mimo już rozpoczętego opuszczania szlabanów pchają się na siłę na przejazd. Dróżnicy w rozpaczy opuszczają szlabany też na siłę, żeby przeciać potok pojazdów.
Z kolei słyszałem o złosliwym dróżniku, który "przyciął" szlabanem goscia na torowisku. Fakt, że między torami tam jest tyle miejsca, że i dwa samochody jeden za drugim mogą się "schować". Co zrobił kierowca? Stanął na torach, usiadl sobie na masce i zaczął żreć kanapkę. Dróżnik o mało zawału nie dostał, usiłując go stamtąd przegonić. Ale, jak facet twierdzi, drugi raz już nikomu taiego numeru nie zrobi.
One good turn deserves another