Akurat ten dzień będę długo pamiętał. Ale nie za sprawą WRON-y !
W tym okresie trzeba było mieć mieszkanie wytapetowane tapetami "Made in DDR". Ponieważ w 1979 r. akurat otrzymałem mieszkanie, to oczywiście zacząłem je wyposażać w różne elementy, pochodzące z Zaodrzańskiego Kraju.
I tak kilka dni przed 13-tym wróciłem z kolejnej wyprawy za Odrę, przywożąc kilka rolek tapety. W sobotę, 12 XII, - po powrocie z pracy - rozpocząłem więc roboty tapeciarskie; które kontynuowałem w niedzielę od wczesnych godzin rannych.
Tapetowanie zaś w tym wypadku nie było tak prozaiczne, jak się ogólnie uważa
Coś mnie bowiem podkusiło aby kupić tapety o szerokości 150 cm i 200 cm. ( dla młodzieży - standard to było chyba 55 cm).
No, a do roboty byłem sam. Więc walkę z tak oporną materią, jak 150-centymetrowa tapeta zapamiętam przez dłuższy czas.
Wprawdzie grało Radio Luxemburg, ale jakoś nie słyszałem by wspomanali o zdarzeniach z ubiegłej nocy...
Tapeciarstwo skończyło się ok. 17.00 i dopiero po przywróceniu jako-takiego porządku w pokoju zajrzałem do TV...
Później już było z "komisarzem" w firmie - doskonały fachowiec od transportu...
bogus.
Piszę poprawnie po polsku.
Mamy coraz lepsze widoki na coraz gorsze perspektywy!