Znam tą problematykę dość dobrze.
Choroba służby zdrowia zaczęła się już wiele lat temu lecz czynnikiem śmircionośnym okazała się reforma:
źle przygotowana i bez zabezpieczenia finansowego nie mówiąc już o braku analizy kosztów - potem służba zdrowia wpadła w błedne koło.
Chore kasy miały być lekarstwem na wszystko - decentralizacja, szybki obieg pieniądza, preferowanie tych placówek gdzie poziom usługi jest najlepszy. Co się okazało- pieniądze konsumowała w znacznej mierze kasa,
obieg piniądza wiadomo, poziom usługi- nie zapomnę wypowiedzi jednego z dyrektorów .... Kasy chorych " nie będę podpisywał umów ze specjalistami bo oni leczą za drogo " - pozostawiam bez komentarza.
Kolejną rzeczą godną potempienia było to iż te kasy które funkcjonowały bardzo dobrze / znam takie przynajmniej 2 / były zmuszane do odprowadzanie pieniędzy do W-wa celem ratowania tych które ledwo zipały.
Zmiana opcji politycznej - wiadomo trzeba jednych kolesi zastąpić innymi -
najłatwiej to zrobić poprzez nową reformę i centralizację, / kolejne koszty /
Ale sprawą najgorszą jest to, że brakuje nam prawdziwych managerów w służbie zdrowia. To że ktoś jest znakomitym specjalistą nie oznacza, że będzie on dobrym ordynatorem. Dobry ordynator nie musi być dobrym dyrektorem szpital. Dobry dyrektor niekoniecznie będzie dobrym ministrem.
Znam dyrektorów którzy w negocjacjach z Chorą Kasą podpisywali umowy na konkretne procedury grubo poniżej ich kosztów. - Dyrektor był szczęśliwy bo miał kontrakt z kasą, kasa była szczęśliwa bo ' zaoszczędziła" - kompletna paranoja - po d... dostał pacjent czyli my.
Powód takiej sytuacji jest jeden n i k t n i e z n a p r a w d z i w y c h
k o s z t ó w. Jak to sprawdzić po prostu zapytajmy się pana dyrektora ile kosztuje 1 minuta sali operacyjnej / chcemy ją wynajać / .....
przykładowo w USA od 26 usd w górę w zależności od standardu
ile kosztuje konkretny zabieg operacyjny - realnie?!
Ile kosztuje utrzymanie kuchni i pralni w szpitalu / znakomita większość szpitali w krajach trochę bardziej cywilizowanych te usługi kontraktuje bo ich nie stać ani na pralnię ani na kuchnię./
Czy ktoś u nas policzył koszty przywrócenia pacjenta do normalnego funkcjonowania / wliczając zasiłki chorobowe oraz dochód jaki by przyniusł państwu wracając wcześniej do pracy /- nie. Przykład jest bardzo prozaiczny:
"Połamany" pacjent trafia do szpitala / pacjent w szpitalu - zło konieczne/
RTG ewentualnie na krótko wyciąg, potem gips i do domu na zwolnien przynajmniej 6-9 tygodni - bywa dłużej; alternatywa leczenie operacyjne,krótka rehabilitacja i do pracy, ale za duże koszty leczenia szpitalnego.
Chirurgia jednego dnia - zapomnijmy bo kasa pieniądze zwróci dopiero po 3 dobach pobytu.
Wszędzie w cywilizowanym świecie za pacjentem idą pieniądze u nas nie.
Pan dr nie wyciąga łapy po pacjentówkę bo zarabia tyle, że dla niego był by to wstyd, a co gorsz jak by to się ujawniło stracił by nie tylko pracę ale i szacunek; Pan dr jest w szpitalu do końca swojej pracy bo nie musi uciekać o 12 do przychodni, gabinetu cz gdzie tam indziej. Pan dr jest miły informuje pacjenta o jego stanie zdrowia, możliwych wariantach leczenia, komplikacjach, rehabilitacji. Uśmiechnięta pielęgniarka wita się rano podczas wizyty z pacjentami, pyta czy wszystko było dobrze, przybiega na pierwsze wezwanie: pani salowa codziennie sprawdza czy nie trzeba wymienić bielizny, dba żeby było czyściutko i nie śmierdziało. Na izbie przyjęć miła atmosfera, nie ma krzyków, kolejki, przepychanek, nikt człowieka nie obraża..........
ale się rozmarzyłem
Turbomisiek