Patrz, jaki swiat maly. Rodzic tam wlasnie się wybudził dzis po cięzkiej operacji. Mnie tak tąpnęło adrenalinowo, że przez chwilę się obawiałem, że będę musiał zawezwać karetkę - do siebie.
Co do terminu konsultacji - Rodzic też pojechał na okresowe konsultacje, po których go zatrzymano w szpitalu na trzy tygodnie, bo wyszło, że w każdej chwili może zmienić ten swiat na lepszy.
Czyli jak z każdym szpitalem - przyjdziesz na izbę przyjęć, będziesz czekał pół dnia na badanie. Przywiezie Cię pogotowie, albo zasłabniesz na miejscu, od razu trafisz "na tasmę". Ale identycznie jest niestety w Anglii, gdzie medycyna ratunkowa jest na super poziomie, ale jeżeli nie ma bezposredniego i natychmiastowegto zagrożenia życia, też możesz niebezposrednio umrzeć w kolejkach.
Co do tego, że każdy się chce leczyć w Aninie - nie dziwię się - to kara dla profesora Religi za to, że stworzył naprawdę dobry szpital. Pomijając pewne niedociągnięcia planistyczno-logistyczne, złego słowa nie mogę powiedzieć. Poziom "architektoniczny" jest taki, że chyba jest to pierwszy polski szpital, ktory widziałem (a dzięki Rodzicowi, zas wczesniej dwójce zmarłych tesciów, sporo ich obejrzałem), wchodząc do którego nie czujesz "powiewu smierci".
Co do koronarografii, to według opinii znajomego dochtora tu bywającego jest to jedno z niewielu miejsc, gdzie bez żadnych obaw można ją robić. A blok pooperacyjny jest rodem z XXII wieku.
I jestem pełen uznania dla personelu za niby drobną, ale bardzo ludzką rzecz - wpuszczanie poza godzinami przyjęć - gdyby nie to, to mając do przejechania całą Warszawę po pracy nie mógłbym codziennie odwiedzać Rodzica. Nie ma tam czegos bardzo żenującego i przykrego, co jest nagminne w wielu innych szpitalach - cieciów wytawiających łapę po 5 czy 10 zł za wpuszczenie.
One good turn deserves another