Tak na krótko, bo praca goni.
OWU generalnie dosyć dokładnie przeglądam. Ale często są zawoalowane tak, żebyś mimo tego nie doszedł, jak będą ostatecznie rozliczane szkody. Ubezpieczycielowi zadałem proste pytanie - użył terminologii księgowej "amnortyzacja", a ta ma ściśle określone znaczenie prawem i sobie go ot tak nie można zmienić. Chyba trafiłem, bo dzwonili z prośbą o dodatkowy czas na rozważenie sprawy. A ja nie ukrywam, że ich podejście zadecyduje o tym, czy odnowię polisy, a także że będę szeroko informował znajomych o postępach, po co ludzie mają się potem denerwować. Niech od razu ode mnie wiedzą, co są warte polisy.
Pomijam również niechlujstwo językowe, gdzie na oficjalnym druku firmy jest żądanie "przedstawiania dowodów posiadania" przedmiotu. Posiadanie jest stanem który udowadniamy pokazując, że przedmiot jest w naszym .... posiadaniu. Do tego nie trzeba żadnych papierów. Na szczęście doprecyzowali, że chodzi o faktury, rachunki czy gwarancje. Ale one są dowodem na tytuł posiadania, a nie posiadanie
No i ciekawostka - jeżeli ktoś nie ma rachunku na coś starszego od 5 lat (a po tylu latach wielu ludzi wyrzuca wszystkie kwity, niektórzy wcześniej, po upływie gwarancji, jeżeli przedmiot nie był odliczany od DG), to ubezpieczyciel mu może odmówić wypłaty. Trochę kuriozalne.
Najuczciwiej na razie się zachował sklep, w którym od lat kupuję komputery. Wczoraj im zawiozłem ten z płytą główną zabitą przez piorun, dziś obieram z nową płytą. I nie muszę sobie zawracać głowy ubezpieczycielem - sklep płytę wymienił na gwarancji za zero złotych. Dopłacam tylko za jedno rozszerzenie, o które dodatkowo poprosiłem. I właśnie dzięki takiej obsłudze już od ponad 10 lat u nich kupuję chłam informatyczny, choć już mi mocno nie po drodze, bo są w centrum Warszawy, a to oznacza godziny tracone w korkach. Ale per saldo warto. I warto też, żeby duzi ubezpieczyciele czasem się czegoś nauczyli od małych sklepików.
One good turn deserves another