Wczoraj po południu jechałem z W-wy na Podkarpacie. Nie dość, że korki w W-wie już o 13-tej, to koło Sandomierza, gdy zapadał zmrok, straszna śnieżyca. Jeśli się nie było samobójcą, trzeba było jechać 50 km/h. Jak zatrzymałem się na stacji benzynowej, tablica rejestracyjna przykryta była 5 cm warstwą śniegu, a światła p-mgielne całkiem śniegiem zaklejone.
Uważam, że na trasę w Polsce warto jechać tylko nocą. Wczoraj 300 km pokonałem w blisko 6 godzin, a głęboką nocą, bez ścigania auta, pokonuję ją w 3 godziny i 45 minut. Fakt, że wczoraj do dużego trafficu dołączyła się zła pogoda.
Wiesiek