Witaj! Zaloguj Utwórz nowy profil KSO korkonet.biz Korkonet.info

Zaawansowane

Re: Wraca "stare" ?

27 sie 2010 - 08:42:39
To zdaje się sławna gmina Człuchów?

Cóż, odpowiem kontrowersyjnie i długo, bo trafiłeś w mojego konika.

Na całym zachodzie takie maskowanie radarów i fotoradarów jest standardem. Mimo tego że miejsca ich stałego ustawienia generalnie są oznakowane tablicami informacyjnymi, kontrole "lotne" odbywają się "z zasadzki".

Z drugiej strony - tak bezczelnego i niebezpiecznego przekraczania prędkości jak w Polsce nie widziałem w żadnym kraju zachodnim w takiej ilości, jak w Polsce. Oczywiście zawsze zdarzy się idiota jadący z prędkością 3x ograniczenie, ale nie jest to znacząca część kierowców, jak u nas.

Natomiast jest jeszcze trzecia strona. Nazywam ją jasnymi regułami gry, których w Polsce brakuje. Gdy jeździłem po Anglii, prawie nie miałem sytuacji, że musiałem się zastanawiać, jakie w danym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości. Wszędzie były znaki. U nas ogromnie często nie wiem, bo muszę przypomnieć sobie, jakie ograniczenie ustawiono 10-20 km temu i czy ono obowiązuje, czy też po drodze było odwołujące je skrzyżowanie. A może to był wjazd do osiedla i nie odwoływał?

Tłumaczenia różnych panów, zarówno w niebieskich mundurach, jak i z zarządów dróg, że "kierowca ma znać przepisy" dla mnie są jednoznacznym argumentem za zwolnieniem ich autorów z pracy, która jest dla ich ewidentnie zbyt ciężka i trudna. Bo kierowca, proszę tych panów, na drodze powinien móc maksimum uwagi poświęcać temu, co dzieje się właśnie na drodze, a nie główkowaniu nad piętrowymi zagadkami prawnymi. Jakby ktoś sobie nie zdawał sprawy, to jest jedna z istotnych przyczyn wypadków.

No i czwarta strona - ograniczenia prędkości w Polsce są często stawiane w sposób bardzo kuriozalny. Widziałem kiedyś pod Warszawą w Łomiankach przejścia dla pieszych przez dwupasmową drogę ekspresową, na której dopuszczalna prędkość samochodów osobowych wynosi 100 km/godz. I nie była ograniczona przy przejściach, choć przejścia nie były wyposażone w światła. Mnie sama myśl, że musiałbym tamtędy przejść, przyprawiała o przerażenie.

Z drugiej strony masz wiele dróg dwu i trzypasmowych w mieście, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/godz., mimo że bezpiecznie by tam można było dopuścić i 80 km/godz. Ale tu dochodzimy do kuriozalnej zasady, kiedyś nieopatrznie wyłożonej w TV przez ówczesnego naczelnika drogówki - "gdy tam było 80, to grzali grubo ponad 100. Teraz przy 50 rzadko przekraczają 80, czyli jeżdżą tak, jak mieli".

I w ten sposób doszliśmy do naszego polskiego rozdwojenia jaźni.

Z jednej strony widzimy ograniczenie, ale "z praktyki" wiemy, że jest ono "na zapas" co powoduje, że ludzie jeżdżą 20-30 ponad nie. Tylko że przy takiej niepisanej filozofii ustawiania ograniczeń robi nam się problem co zrobić, gdy w jakimś miejscu rzeczywiście technicznie nie da się pojechać więcej, niż na ograniczeniu? Zamiast 40 postawić 10 km/godz.? To już by była jawna kpina, przynajmniej w oczach większości kierowców. Co innego, gdyby wprowadzić jasno zapis prawny mówiący, że "prędkość pokazana na znakach jest prędkością zalecaną, ale bezpiecznie i legalnie można jeździć o 30 km/godz. szybciej" grinning smiley Tylko że przecież nikt tego nie zrobi.

I masz takie sytuacje, że dziś jedziesz drogą z ograniczeniem 50 km/h za radiowozem (bez włączonych sygnałów uprzywilejowania, a więc podlegającego prawu o ruchu drogowym w całej rozciągłości), który jedzie 80 km/godz. jak wszyscy, bo ograniczenie jest niedorzeczne. Ale następnego dnia załoga zostaje "zazadaniowana" i łapie Cię tam na radar. A gdy im powiesz, że przecież wczoraj sami tędy jeździli znacznie prędzej, to zaczną kręcić, ale mandat Ci i tak wlepią, "bo przecież jest znak".

Tak że reasumując - w Polsce porządki powinno się zacząć od urealnienia (zarówno w górę, jak i w dół) wszystkich ograniczeń prędkości, wyraźnego ich oznakowania, a wtedy dopiero twardo zacząć je egzekwować. Ale nie "akcjami", a organicznie, dzień w dzień i na każdym kroku. Bo dziś i policja i straże gminne i kierowcy traktują to wszystko jak zabawę w ruletkę. Tylko że rosyjską, bo wielu w niej jednak ginie.

Co do podnoszonego przez zarządców argumentu, że nie stać ich na znaki, rozwiązali to u siebie Anglicy. Przecież nie wszędzie trzeba stawiać znaki pełnowymiarowe. Oni takowe stawiają na początku obowiązywania ograniczenia. Ale jeżeli jest to długa droga, na której owo ograniczenie obowiązuje przez ileś kilometrów, co kilometr czy dwa stawiają "miniaturki" - znaki o średnicy tarczy ze 30-40 cm, mocowane z oszczędności do słupów latarń lub innych znaków, na przykład "przejście dla pieszych".

W ten sposób nikt nie ma wątpliwości, jakie ograniczenie obowiązuje. I gdyby tak było w Polsce, byłoby mniej kontrowersji.

Lucyfer One good turn deserves another Lucyfer
Temat Autor Wysłane

Wraca "stare" ?

bogus 26 sie 2010 - 09:06:03

Re: Wraca "stare" ?

lucyfer 27 sie 2010 - 08:42:39

Re: Wraca "stare" ?

wojstan 31 sie 2010 - 22:05:31

Re: Wraca "stare" ?

lucyfer 01 wrz 2010 - 19:25:40

Re: Wraca "stare" ?

bogus 21 paź 2010 - 15:15:40

Re: Wraca "stare" ?

lucyfer 21 paź 2010 - 17:11:17



Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

Kliknij żeby zalogować