a nie wiem, jasno się tylko zrobiło na chwilę, potem światło zgasło, zaświciło się i znów zgasło już na dobre półtorej godziny.
cicho, ciemno, poświata księżyca odbijała sie tylko od śniegu. Jakoś tak nastrojowo sie zrobiło. W blokach naprzeciwko w okach zaczęły pojawiać sie płomyki świec, ludzie wygladali przez okna.
odruchowo kazałem zonie nalać wody do wanny, poradziłem to samo kumplom z okolicy.
Chwile po zaciemnieniu zadzwonił do mnie Leff z pytanie co się stało, bo na Puławskiej pogasło wszystko.
Zadwoniłem do naszych, zorientowałem sie wstepnie co się stało i czekałem sobie.
Pozdrawiam
Toost