L. Napisał:
-------------------------------------------------------
>No ale ty właśnie nie ma pełnej jasności, przynajmniej w praktyce. "Grunty przylegające" oznaczają de facto wszystkie >grunty położone w zlewni obsługiwanej danym systemem melioracji.
Tak. Wszystkie
>Po drugie, grunty z czasem przestają należeć do rolników, a przechodzą w ręce osadników, którzy budują na nich domy. >Tak że nie bardzo jest od kogo indywidualnie egzekwować odpowiedzialność.
Zawsze od właściciela.
> Istnieją - zdaje się że nie do końca jasno umocowane "spółki wodne", które na takich terenach jak moje właśnie mają >dbać o meliorację - płacimy na to po 50 zł rocznie. Ale przez wiele lat sytuacja była patowa.
Bardzo dobrze umocowane - na gruncie przepisów prawa wodnego , ale z realizacja krucho.
>Kiedyś ( ....) zrobiło się około 10 działek, których właściciele powinni płacić.
>Ale właśnie - powinni, czy nie powinni? Do dziś spółka tak naprawdę nie wyjaśniła podstaw prawnych.
Prawo wodne, regulamin, statut do wglądu w gminie lub powiecie.
>Ja płacę, ale wiele osób to zlewa na zasadzie, co nam zrobią? Spółka wprawdzie się zarzeka, że skieruje kwoty do >windykacji, ale cały czas pojawia się pytanie o podstawę prawną ściągania tych pieniędzy.
Spółki korzystają również z dotacji... np. fundusze ochrony środowiska...
>No i kolejna sprawa - teoretycznie w tej spółce są sami samobójcy ekonomiczni, bo według statutu/przepisów (??) >ponoszą nieograniczoną odpowiedzialność majątkową
nie tak całkiem - spółka jest do utrzymania urządzeń wodnych szczegółowych jakimi są rowy melioracyjne
>za straty wyrządzone przez zaniedbania/działania spółki. Ja bym na takich warunkach - nie mając wspierającego mnie >prawa w zakresie ściągania środków, a mając nieograniczoną odpowiedzialność za szkody powstałe z braku środków >za nic do niej nie wszedł.
nie wszyscy w tym kraju są tak odpowiedzialni
>Przede wszystkim by się należało wziąć za sprzedaż terenów zalewowych pod zabudowę jednorodzinną taką, jak na >terenach niezalewowych.
Nie sądzę by w każdej gminie były ustalone zasięgi terenów zasięgów wód powodziowych; tereny zalewowe to termin techniczny- są to specjalne tereny przylegające do rzek wyznaczone do zalewania w czasie wezbrań ( zamiast budowy np. zbiorników retencyjnych , powszechnie stosowane przez niemieckie systemy przeciwpowodziowe i istniejace na zachodzie Polski ( np. w Legnicy są nawet do dziś poniemieckie wrota przeciwpowodziowe przed miastem z terenu polderów zalewowych przeciwpowodziowych) policzone na wodę np. tysiącletnią ( w Polsce projektuje się obiekty przeciwpowodziowe np. na wodę 100 letnią) , obwałowane i zabezpieczone przed wyrządzaniem szkód ( brak jakichkolwiek obiektów budowlanych) - mylony powszechnie z terenami gdzie wylała woda z wezbrań rzek.
>Tylko co z tą statutową (??) odpowiedzialnością spółek wodnych?
Skarżyc trzeba gminę lub powiat , a nie spółkę wodną
obiekty gospodarki wodnej takie jak zbiorniki i rzeki ( są to urządzenia wodne , a potoki i część rzek - to urządzenia wodne melioracji podstawowych - są utrzymywane lub eksploatowane przez Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej - działające w imieniu Skarbu Państwa oraz Wojewódzkie Zarządy Melioracji i Urządzeń Wodnych działające jako jednostki Urzędów Marszałkowskich - realizujące zadania własne urzędów oraz zadania zlecone Państwa. Tak czy inaczej odpowiedzialność za szkody ponosi Skarb Państwa lub Urząd Marszałkowski - sąd ustala w jakim rozmiarze każdy z nich. Istnieją też utworzone spółki wodne do eksploatacji zbiorników wodnych, lecz tu tak samo skarży się Skarb Państwa.
>(..) został zwolniony i urząd już do tego nic nie ma. To coś w stylu kuriozalnego wymigiwania się przez jeden z banków od >odpowiedzialności za to, że jego pracownica ogołociła konta klientów, że "to nie wchodziło w jej zakres obowiązków >zawodowych, więc bank z tego tytułu nie ponosi odpowiedzialności". Jakbym gówniarstwo słyszał.
Taki jest niestety poziom odpowiedzialności w Polsce. Z pewnością była to odpowiedź dla małych nic nieznaczących dla banku klientów.
>Wiesz, do autostrad się nie umieją zmobilizować, to o czym my mówimy? Obawiam się że za kilka lat, gdy Polska zmieni >status z beneficjenta netto UE na płatnika netto, dopiero się zacznie płacz. Bo płaczą już w Portugalii, gdzie doskonale >wykorzystali fundusze UE i jednak wybudowali sieć autostrad. I choć wielu w to zaangażowanych siedzi za nadużycia, to >autostrady jednak zostały i są, choć teraz pokończyły się różne karencje kredytowe i spłaty bolą.
>A w Polsce jest taka ciekawostka, że pieniądze UE płyną, autostrad nie ma i nikt nie siedzi
Masz rację . Fenomen Polski? Poczekamy zobaczymy.
Może kogoś jednak .....
>Ukochanym podejściem naszych urzędników jest "nie da się" i "a co nam pan zrobi, skoro nie mamy pańskiego płaszcza?".
Jest to nawet fragment filmu ....
>A temu sprzyja opieszałość polskiego wymiaru sprawiedliwości - sam czekam już ponad rok na wokandę w NSA.
Zawsze trudne ( i polityczne ) sprawy "odkładane są na później"
>A ponieważ rząd pieniędzy nie produkuje ani nie zarabia (bo inaczej jego członkowie by siedzieli w biznesie,
( zapewne siedzą ale sprytnie )
> to rozda na to nasze pieniądze ściągane w podatkach. Już się zaczynają opowieści o ich podnoszeniu, bo >hurraoptymizm o braku kryzysu legł w konfrontacji z rzeczywistością.
Tak nawet papier już drożeje.
>Tak ogólnie mówiąc, to co w Polsce wyrabiają ubezpieczyciele, także zagraniczni, korzystający z sytuacji, na zachodzie >by się spotkało ze zdecydowanym kopniakiem.
Popieram, nawet więcej niż z jednym.
>Nie ma. Z moich kontaktów z różnymi rzecznikami odniosłem wrażenie, że gdy im się zgłosi sprawę, to po pierwsze >trzeba za nich wykonać całą pracę przygotowawczą i dowodową, a oni i tak odpowiedzą pismem, gdzie w jednym zdaniu >stwierdzą że "w sprawie nie są kompetentni", a na kilku kolejnych stronach przytoczą dziesiątki przepisów i paragrafów to >uzasadniających.
Też się z takimi numerami spotkałam!
(...)
Daleko u nas do"zachodu".
>Niestety tak u nas jest od zaborów. Bardzo by się przydał polski Ralph Nader, tylko pytanie, czy by to przeżył. Ale w >Portugalii po wejściu do UE pojawił się taki delikwent i nie dosyć, że odnosi spore sukcesy, to jeszcze całkiem >przyzwoicie z tego żyje.
Nie słyszałam o nim , ale w kolejnej przerwie w robotach poszukam informacji.