Witaj! Zaloguj Utwórz nowy profil KSO korkonet.biz Korkonet.info

Zaawansowane

Re: Traffi Star SR590,

23 wrz 2010 - 10:10:22
bogus Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Kolejny artykuł o nowym "bacie na kierowców",
> czyli "jak zdobyć kasę"?angry smiley
> Szczególnie ciekawe i najbardziej treściwe
> są ostatnie akapity...

Cóż, w pewnych krajach praktycznie nie ukrywają, że fotoradary to maszynki do kręcenia pieniędzy. We Francji, gdzie jest ich w sumie pod 2000, rocznie państwo na nich zarabia bodaj ponad 300 milionów euro (wszystkie mandaty trafiają do skarbu państwa, nie do gmin, a jest ich 35 000 dziennie). I tam taki radar kierowcy nazywają "pompe a fric" - czyli pompka do szmalu.

Z kolei u Niemców (zakładam że do dziś) pieniądze z mandatów trafiały do lokalnych gmin, a dokładniej sołectw. Po połączeniu się NRD z RFN, pastwo asfaltowało w dawnym NRD lokalne drogi tylko do i od tablic początków i końców miejscowości. W nich zostawiało stare enerdowskie, często poadolfowe, kocie łby. I od razu było widać, w której wsi jest fotoradar, bo w takich wsiach szybko pojawiał się asfalt.

U nas państwo skłania się ku modelowi francuskiemu (dawałem kiedyś nawet tu odesłanie do projektu ustawy wprowadzającej krajowe centrum przetwarzania zdjęć z fotoradarów i wystawiania mandatów, na wzór francuskiego, ale jak to w Polsce, z wieloma wadami prawnymi). Do dziś go nie ma, właśnie ze względu na opisywane dalej kwestie "podziału terytorialnego" wpływów mandatowch i wydatkowania tych pieniędzy.

W Polsce "rynek" jest podzielony w zasadzie między trzech graczy - policję, gminy i prywatne firmy współpracujące z gminami. Paradoksalnie policja, która najbardziej z nich powinna dbać o bezpieczeństwo na drogach,jest tym tematem najmniej zainteresowana, bo wpływy z wystawianych przez nią mandatów trafiają do skarbu państwa, a ten tnie policji wydatki, więc ta narzeka, że nie ma ludzi do obróbki mandatów i obsługi fotoradarów.

Z kolei gminy są bardzo zainteresowane urządzeniami, bo pieniądze z mandatów wystawionych przez lokalne straże gminne trafiają wprost do budżetów gmin. Z tym, że wcale niekoniecznie, tak samo jak w wypadku skarbu państwa, są wydawane na drogi i bezpieczeństwo ruchu. Zapewne niemałą ich część pokrywa utrzymanie samych straży gminnych, no bo wraz z przychodami rosną ich apetyty na zatrudnienie i wyposażenie. Tu jest poważne ryzyko, że lokalna straż gminna przerodzi się w samonapędzającego pasożyta działającego "na siłę" na lokalnej ludności i przy okazji "działkującego się" z gminą.

No i mamy trzeciego gracza, prywatne firmy, które niejako "za straż" wykonują obróbkę zdjęć i wystawiają mandaty (strażnik je tylko podpisuje i opieczętowuje). Te są szczególnie kuszące dla małych gmin, których nie stać na zakup i obsługę własnego fotoradaru, a jest takich niemało. Wtedy wykładają z góry nieduże pieniądze na firmę, a potem mają od niej wpływy z mandatów pomniejszone o "koszty obsługi". No i z legalnością owych kosztów obsługi kiedyś walczył ś.p. RPO.

Co ciekawe - ów trzeci gracz występuje także we Francji, która ma system scentralizowany i państwowy. Kiedyś w reportażu francuskiej TV pokazywano, jak to działa. Na parterze budynku siedzi prywatna firma, która obrabia zdjęcia, ściąga dane osobowe i przygotowuje "pakiet" z mandatem włącznie, który następnie stempluje państwowy policjant, oficjalnie dokonujący kwalifikacji, czy mandat się należy, czy nie. Policjanci siedzą na piętrze tego budynku i jak pokazano, jest ich bodaj ośmiu. Z wyliczeń reporterów wynikało, że w praktyce czas na ocenę zdjęcia i podjęcie decyzji czy mandat się należy i czy w wysokości zaproponowanej przez parter, to około 3 sekund. Czyli ogromna taśma, w zasadzie działająca na ślepo, bo przez te 3 sekundy wiele nie ocenią.

A teraz co do naszego podwórka i praktyki. Pomagałem własnej gminie w kwestii fotoradarów. Mamy kilka szkół i przedszkoli, przed którymi kierowcy naprawdę przesadzali, jeżdżąc wąskimi ulicami z ograniczeniem do 40 km/h w tych miejscach z prędkościami przekraczającymi nierzadko 100 km/h.

Okazało się, że ustawienie masztów przy szkołach wcale nie jest łatwe. Wymaga to zatwierdzenia przez ZUD, a wtedy się okazuje, że na przykład przed szkołą nigdzie się nie da ustawić fotoradaru, bo w poboczu drogi idą instalacje wodne, gazowe czy energetyczne, zaś fundament masztu musi mieć wymiary metr na metr na metr i się "nie zmieści". To jest częstą przyczyną bardzo denerwującego widoku masztu fotoradaru ustawionego tuż przy białej tablicy wsi czy miasteczka. Bo po prostu tam już nie ma infrastruktury podziemnej. Pytanie tylko, jak on się wtedy ma do bezpieczeństwa dzieciaków w szkole czy przedszkolu.

Druga sprawa - obsługa tegoż. Policja po prostu ich nie chce, bo są dla niej "jałowym obciążeniem". Skutek jest taki, jaki widzimy - na drogach stoi wiele "budek" ale bez bebechów, często w międzyczasie zdewastowanych, bo nikt się nimi tak naprawdę od ustawienia nie zajmuje. Gminy też już za bardzo nie interesują, bo pieniądze wydały, a nawet gdyby policja je obsługiwała, to one do gminy nie wrócą - co pokazuje też, co jest celem takich inwestycji.

Wtedy pojawia się trzecia sprawa - straż gminna. Jeżeli gmina takową powoła, wtedy nagle optyka fotoradaru się zmienia, bo może on zacząć zarabiać na gminę. No ale wtedy się pojawi problem wspominany w jednym z artykułów, do których odsyłałeś, że przy 9 tysiącach mandatów za prędkość straż wystawia tylko kilkanaście za inne wykroczenia porządkowe, a tak naprawdę jej rolą i celem powołania jest dbanie o ład i porządek w gminie. No i wtedy pojawia się sprawa czwarta - prywatna firma.

Tu sprawa się robi "idealna", bo całą pracę związaną z obróbką zdjęć, ściąganiem danych osobowych z CEPIKu i wystawianiem mandatów zajmują się prywatni pracownicy oddelegowani do gminy, a komendant straży tylko je stempluje, żeby były ważne.No i strażnik co jakiś czas (przynajmniej w teorii) przestawia radar z budki do budki, a poza tym może zająć się ściganiem wykroczeń, do których został powołany.

Tyle że w tym wszystkim wracamy do fundamentalnego pytania - na ile w tym chodzi o bezpieczeństwo, a na ile o czyste pieniądze? Jeszcze kilka lat temu, gdy mi się wciąż chciało tłuc samochodem po Polsce, fotoradary na drogach niższej klasy widywałem głównie nie przed szkołami, przedszkolami i w centrach miejscowości, a na ich obrzeżach, przedmieściach czy wręcz w "środku pola", gdzie stało nie zawsze wyjaśnialne ograniczenie.

Do tego sprawa kolejna - jak często się pisze - radary na niektórych są potrzebne, bo nic innego ich nie zmusi do zdjęcia nogi z gazu w niebezpiecznych miejscach. Ale pytanie - czy musi być aż tyle miejsc niebezpiecznych na naszych drogach? Bardzo wiele z nich jest wynikiem partackich projektów i wykonawstwa lub niedbania o drogi - brak lub złe oświetlenie, oznakowanie nie spełniające swojej roli, brak chodników w miejscowościach, brak obwodnic miejscowości, brak możliwości przejechania kraju bez natrafiania co chwila na tereny zabudowane i ograniczenia prędkości. To są zarówno zaniedbania kilkudziesięcioletnie, jak i aktualne. I ich naprawy fotoradary nie zastąpią, tym bardziej że pieniądze z mandatów wcale nie idą na poprawę dróg.

Ot taka ciekawostka z działki oświetleniowej. Pewnie zauważyliście, że na wielu naszych drogach, z pozoru porządnie oświetlonych nowoczesnymi lampami sodowymi, jedzie się naprzemiennie w plamach światła i cienia? Bo przy starych drogach do instalacji oświetlenia wykorzystuje się stojące od kilkudziesięciu lat słupy energetycznych linii zasilających. One zgodnie z zasadami sztuki były i są ustawiane co ok 45-50 metrów. Tyle że głowice oświetleniowe na nich instalowane mają taką charakterystykę świetlną, że na słupach o tej wysokości (ok. 7 metrów) powinny być instalowane co 25-30 metrów, żeby zapewnić oświetlenie jednolite. Żeby zapewnić je przy rozstawie słupów o owe 45 metrów, słupy by musiały mieć wysokość 11 metrów, a w oprawach musiały by być stosowane źródła światła znacznie większej mocy. Oczywiście nikt się tym nie przejmuje ze względu na pieniądze inwestycyjne. A słupy linii energetycznych były stawiane pod kątem konieczności ich doprowadzenia i rozprowadzenia, a nie pod kątem oświetlenia drogi. I potem masz takie numery, jakie wielokrotnie widziałem w terenie - w miarę przyzwoicie oświetlona wieś, wychodząca z niej prosta droga, koniec oświetlenia i w ciemności ostry zakręt.

I ciekawostka druga - brak linii na jezdniach. Po świecie droga na której nie ma przynajmniej linii rozdzielającej, jest traktowana jako niepełnowartościowa i ogranicza się na niej prędkość poniżej nominalnej. U nas dróg bez takich linii jest bez liku, a potem się dziwimy, że są na nich wypadki przy złej widoczności. I piszę zarówno o drogach na których linii nigdy nie namalowano, jak i takich, na których zrobiono to tak nędznej jakości farbą, że poza słonecznym dniem, gdy w zasadzie linia nie jest potrzebna, w ogóle ich nie widać.

No i tak by można pisać w nieskończoność, ale od naszego pisania stan dróg się nie poprawi, a odpowiedzialni za nie są pełni samozadowolenia i kupują nowe fotoradary.

Lucyfer One good turn deserves another Lucyfer
Temat Autor Wysłane

Traffi Star SR590,

bogus 03 sie 2010 - 16:26:30

Re: Traffi Star SR590,

lucyfer 03 sie 2010 - 20:17:19

Re: Traffi Star SR590,

Wiesiek. 30 wrz 2010 - 02:36:56

Re: Traffi Star SR590,

lucyfer 30 wrz 2010 - 08:46:29

Re: Traffi Star SR590,

bogus 22 wrz 2010 - 08:05:01

Re: Traffi Star SR590,

lucyfer 23 wrz 2010 - 10:10:22



Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

Kliknij żeby zalogować