No cóż takie rzeczy się zdarzają. Prawda jest ,że pasażerowie w takim tramwaju są bezpieczniejsi niż niemowlęta w beciku. Każdy tramwaj ma odgromnik który sprowadza niepotrzebne ładunki do torów,znajduje się on miedzy izolatorami pod pantografem. Potem rzecz odbywa się na zasadzie klatki Faradaya,ładunki spływaja po obudowie i nawet gdyby ktos opierał sie o metalowy element nic mu nie będzie. W tym wypadku ładunek był tak duży ,że cos tam sie spaliło. Pisze cos tam bo ze zdjecia nie jestem w stanie zidentyfikować obwodu ,a artykuł operuje ogólnikami.