W Warszawie piją ?!

Wg Życia Warszawy
[www.zw.com.pl]
groźba więzienia (przestępstwo) nie odstrasza przed siadaniem za kółko po pary głębszych.
Poniżej tekst specjalnie skopiowany dla Lucyfera, któremu pewnie link nie chce ruszyć :

Zabijają, bo piją
Coraz więcej kierowców po kilku głębszych siada za kierownicą. Skutki są tragiczne. W ostatnich miesiącach prawie o 100 proc. wzrosła liczba ofiar śmiertelnych wypadków spowodowanych przez pijanych szoferów.
Statystyki nie kłamią. Wprawdzie ogólna liczba wypadków w stolicy zmalała (w 2002 roku było ich 2007, w 2001 roku - 1897), zmniejszyła się też liczba rannych, ale wzrosła dwa razy liczba śmiertelnych ofiar wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców. Z powodu ich głupoty w 2001 roku na warszawskich drogach zginęło 7 osób. W ub.r. było ich już 13.
Nietrzeźwi kierowcy spowodowali w 2001 roku 74 wypadki, rok później już 83. Oprócz zabitych wzrosła także liczba poważnie rannych. W 2001 roku było ich 137, w 2002 - już 169 (dokładne dane na internetowych stronach Zarządu Dróg Miejskich). - Boję się o swoje bezpieczeństwo, zdrowie i życie. Nigdy nie wiadomo, kto jedzie przede mną lub za mną.
Wielokrotnie przygotowywałem wyceny szkód powypadkowych spowodowanych przez pijanych kierowców. Widok zawsze był wstrząsający. Auta zamienione w kupę nieużytecznego żelastwa - wyjaśnia Jerzy Pomorski, rzeczoznawca motoryzacyjny z Automobilklubu Polski. Jego zdaniem, narastającą liczbę pijanych kierowców można tłumaczyć przede wszystkim pobłażliwością sądów i tylko teoretycznym zagrożeniem wysokim wyrokiem po prowadzeniu samochodu w stanie nietrzeźwym. Z taką argumentacją zgadza się Jerzy Pomianowski, długoletni publicysta tygodnika "Motor" i rzecznik Instytutu Transportu Drogowego. Jak mówi, sądy powinny skrupulatniej wykorzystywać przepisy prawne i zawsze traktować jazdę po pijanemu jako przestępstwo.
- Bardzo rzadko zdarza się, by pijany kierowca trafił do więzienia. Przecież według kodeksu karnego można go zamknąć na dwa lata. Jeśli inne argumenty nie docierają, trzeba stosować najmocniejsze. Może wtedy zatrzymamy narastające zagrożenie na drogach, a ludzi głupich nauczymy rozumu - tłumaczy. Andrzej Nagiel, prezes Warszawskiego Stowarzyszenia Abstynenckiego i terapeuta pomagający osobom wychodzących z alkoholizmu, w tym także pijanym sprawcom wypadków drogowych, podkreśla, że pijani prowadzący to plaga, z którą trzeba konsekwentnie i stanowczo walczyć.
- Po alkoholu obniża się poczucie autokrytycyzmu, przesadnie ufa się swoim umiejętnościom, nie zauważa potencjalnych zagrożeń. Spada sprawność fizyczna, zawęża się pole widzenia. To wszystko jest bardzo niebezpieczne - mówi Nagiel. Sęk w tym, że kierowcy, którzy prowadzą po alkoholu, gdy zaczynają pić, tracą możliwość samooceny. Są w dobrym humorze i jeśli tylko trzymają się na nogach, pchają się do samochodu. I to nie na fotel pasażera. Specjaliści szacują, że zatrzymani kierowcy prowadzący po alkoholu to i tak tylko wierzchołek góry lodowej. Wielu regularnie udaje się jeździć po dwóch, trzech piwach albo kilku kieliszkach wódki.
- Już w szkołach powinno uczulać się na skutki podobnych zachowań. Wtedy jest szansa, że wyplenienie tego dramatycznego, zabójczego przyzwyczajenia będzie możliwe - dodaje Andrzej Nagiel. Coraz bardziej tragiczne konsekwencje pijanych rajdów trudno wyjaśnić nawet policjantom z drogówki. Nie ma tygodnia, by nie zatrzymali pojazdu, który prowadzi pijany warszawiak. Niestety, sporą grupę nieodpowiedzialnych kierowców stanowią wciąż najmłodsi właściciele praw jazdy, w wieku 18-25 lat.
MARCIN HADAJ/Data:14.03.03

P.S.
Ja to tak sobie odważnie kopiuję, a nie wiem czy przypadkiem nie narażam się na przykrości ze strony autora artykułu mogącego poczuć się obrażonym, że nie uzyskałem jego zgody.
Jak to z tym właściwie jest?



Marcus