29. lipca wróciłem z Chin. Lekko licząc, przemierzyłem powietrzem, lądem i wodą około 25 000 km. Trasa to między innymi Warszawa-Moskwa-Pekin-Xi`an-Luoyang-Szanghaj-Guilin-Canton-Macau-Hongkong-Moskwa-Warszawa. Byłem na Expo w Szanghaju. Chińczycy z tej tylko okazji wybudowali trzy nowe linie metra, wysiedlili tysiące ludzi i wybudowali pawilony wystawowe. Autostrad bez liku, po 3-4 pasy ruchu, skrzyżowania 3-poziomowe na porządku dziennym, ale i korki np. o 22-giej w dużych miastach. Pekin spowity smogiem, szary. Bardzo dużo w nim bloków, byłem tym zaskoczony. Tam jednak normą jest 40 pięter. Byłem na wieży telewizyjnej "Perła Orientu" w Szanghaju-taras widokowy ze szklaną podłogą jest na wysokości bodajże 264 m, a ogólna wysokość wieży to około 468 m. Nieopodal stoi Shanghai Financial Center - 492 m - jeśli liczyć wysokość do dachu, a nie elementu typu iglica, drugi wieżowiec na świecie po Burj Khalifa w Dubaju. W Kantonie właśnie ukończono wieżę telewizyjną o wysokości 620 m - drugi obiekt na świecie pod względem wysokości po tym 800-metrowcu w Dubaju. Kiedy wracałem do kraju, to choć nie przepadam za językiem rosyjskim, to gdy usłyszałem w samolocie Airbus A330 "gawarit kamandir karablja", to już poczułem się jak w domu, choć to był daleki Hongkong.