Witaj! Zaloguj Utwórz nowy profil KSO korkonet.biz Korkonet.info

Zaawansowane

Stłuczka w Chorwacji

23 cze 2008 - 12:14:26
Ponieważ zbliża się sezon urlopowy pozwalam sobie otworzyć nowy wątek w którym opisuję swoje perypetie związane ze stłuczką w Chorwacji. To piękny kraj i wielu Polaków tam spędza urlop więc sądzę, że moje doświadczenia mogą się komuś przydać.

Generalnie za granicą stosuję zasadę nawet przesadnej ostrożności i ścisłego przestrzegania przepisów ale niestety znalazłem się w sytuacji gdzie nawet to nie pomogło.
Spędzałem wakacje na półwyspie Peljesac w miejscowości Orebic. Któregoś dnia wybrałem się na wycieczkę by zobaczyć najdłuższe mury obronne w Europie w miejscowości Ston. Druga połowa września, pełnia zbioru winogron a w powietrzu w wielu miejscowościach intensywny zapach fermentującego wina.

Jestem na drodze 414 prowadzącej z Orebica do Stonu w miejscowości Pijavicino. Teren zabudowany, zakręt w prawo bez widoczności dalszej drogi, na jezdni linia ciągła. Jadę przepisowe 50 może nawet trochę wolniej. Po wyściu z zakrętu mam ostre słońce prosto w oczy (godzina 8 rano) a przed sobą dostrzegam w odległości 15~20 m. samochód. Po sekundzie orientuję się, że stoi (linia ciągła na jezdni!!!). Ostre hamowanie i zatrzymuję się pół metra za nim. Właśnie mam zamiar włączyć wsteczny by się trochę cofnąć gdy dostaję uderzenie z tyłu. Mój samochód popchnięty do przodu uderza w ten stojący przede mną. Z samochodu z mną wyskakuje pokrwawiony chorwat i łamaną angielszczyzną tłumaczy, że oślepiony przez słońce nic nie widział poza tym spieszył się do Dubrownika (nie miał zapiętych pasów a w szoku jeszcze nie kombinował tylko mówił prawdę). Sądząc ze skutków uderzenia jechał co najmniej 70.

Wzywamy policję. Przyjeżdża ktoś z lokalnego posterunku i wita się wylewnie (włącznie z robieniem misia) z Chorwatami uczestniczącymi w wypadku i gapiami (potem okazuje się, że gapie najlepiej wiedzą co się stało choć żaden wypadku nie widział). Oho, myślę sobie, zaraz się okaże, że to ja jestem wszystkiemu winien.
Biorę więc aparat i robię dokładną dokumentację fotograficzną miejsca zdarzenia. Sytuacja jest ewidentna ale Chorwaci włącznie z policjantami nie ustają w wysiłkach jakby tu Polaka wrobić - języka nie rozumiałem ale wystarczyło obserwować mimikę i gestykulację dyskutantów.
Po godzinie przyjeżdża ważniejszy policjant ze Stonu i ten już względnie profesjonalnie załatwia sprawę. Mój samochód nadaje się do jazdy - lekko pogięta pokrywa silnika i potrzaskane elementy plastikowe z przodu, z tyłu zdeformowany zderzak i pogięta klapa bagażnika. Wracam do hotelu. Po paru godzinach przychodzi dwóch policjantów i zabierają mi paszport. Następnego dnia rano przychodzą i oddają paszport mówiąc, że z ich ustaleń wynika iż nie ponoszę winy za ten wypadek. Po południu znowu wracają, znowu zabierają mi paszport z informacją, że musi się odbyć rozprawa w sądzie bo w wypadku uczestniczyły 3 samochody.
Po dwóch dniach (bo szukali tłumacza) jest termin rozprawy w sądzie na pięknej wyspie Korcula. W międzyczasie rozmawiam z konsulem RP czy mogę liczyć na jakąś pomoc prawną ze strony konsulatu ale pan konsul mnie niesłychanie uprzejmie zresztą, kompletnie olewa.

Rozprawa w sądzie. Tłumaczka, naturalizowana polka, o terminologii motoryzacyjnej ma pojęcie niewielkie. Pani sędzia też od razu widać, nie jest kierowcą i sprawy motoryzacyjne zna głównie za słyszenia. Po kolei wzywani są wszyscy uczestniczy stłuczki i przedstawiają swoje racje. Potem wszyscy są wezwani na salę i następuje "dyskusja ogólna". Pani sędzia pyta dlaczego nie zachowałem odpowiedniego odstępu od samochodu poprzedzającego. Tłumaczę. Jestem pewny swego bo sytuacja jest prosta i jasna. Tłumaczka stara się przekładać treść dyskusji na temat strat między panią sędzią a policjantem. Oczywiście w międzyczasie sciągnąłem informacje o kosztach od mojego serwisu - wyszło około 5tys. euro. Pani sędzi wyszło około tysiąca bo pan policjant stwierdził, że zderzaki da się wyklepać (plastikowe???!!!) a klapę także (profile zamknięte???!!!).

No a teraz werdykt. Pani sędzia orzekła, że winni są wszyscy (sic!!!) Ręce mi opadły. Dla mnie do zapłacenia 1400 kun za część kosztów sądowych i policyjnych. Mogę się oczywiście odwołać - znaleźć adwokata żeby napisać odwołanie, czekać dwa tygodnie na rozpatrzenie, płacić za hotel - a już wczoraj miałem być w robocie. Zacisnąłem zęby, poszedłem do banku, zapłaciłem, zwrócili mi paszport. Wróciłem do Polski - naprawa, na szczęście z AC - 18000PLN. Alleluja.

A teraz wnioski.
Werdykt Pani sędzi z punktu widzenia interesów Chorwatów idealny - nie będzie dwóch biednych Chorwatów płacić za remont wypasionego samochodu polaka - każdy płaci za siebie. A że polak nie był niczemu winien - mało ważne.

Jak cię coś takiego spotka to pamiętaj:
- uspokój się i nie denerwuj - już się stało i tego nie zmienisz, możesz tylko zminimalizować straty,
- miej zawsze przy sobie nawet prosty aparat cyfrowy by zrobić własną dokumentację wypadku,
- zrób własny, dokładny szkic miejsca wypadku i udokumentuj zdjęciami,
- porób notatki z opisem ważnych szczegółów od razu na gorąco, potem wiele rzeczy ucieka,
- nie licz na pomoc konsulatu, postaraj się przed wyjazdem zdobyć namiar na jakiegoś miejscowego prawnika,
- jak masz w komórce możliwość nagrywania to zawieś ją na szyi na smyczy i dyskretnie nagraj wszystko co kto gada w tej sprawie.
- na spokojnie przemyśl i zanalizuj dostępne informacje, określ własną wersję wypadku i konsekwentnie jej się trzymaj.

Gumowych drzew.
Temat Autor Wysłane

Stłuczka w Chorwacji

wojstan 23 cze 2008 - 12:14:26



Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

Kliknij żeby zalogować