Wczoraj, ok. 15:30 jadąc do domu Sikorskiego dojeżdżałem za srebrną Oktawią combi do skrzyżowania z Wilanowską. Jechaliśmy lewym pasem, nawet niewiele przekraczając dozwoloną sześćdziesiątkę. Równolegle środkowym toczyła się policyjna Nyska zwana aktualnie VW.
Gdy byliśmy kilkadziesiąt metrów przed skrzyżowaniem zapaliło się żółte. Ja i Nyska wyraźnie zwolniliśmy a Oktawia nie, i wjechała za światła sekundę czy dwie po zapaleniu czerwonego. Myśl mi przemknęła, że ktoś się zagapił, zatrzyma się teraz tuż za pasami i będę musiał uważać przy ruszaniu żeby mu w podogonie nie wjechać. Ale nie. Jechał dalej nawet nie przyspieszając. Z Wilanowskiej już dawno ruszyły samochody i spotkał się z ich strumieniem na drugiej połowie skrzyżowania. Dwa z nich stanęły odwrócone o 90 stopni przy hamowaniu i próbie ucieczki z toru jazdy Oktawii. Kierowca tejże ominął ich lekkim slalomem, złapał trochę trawnika i pojechał dalej. Przez cały czas nie widziałem nawet zapalonych u niego stopów.
Pomyślałem, że się doigrał odstawiając taki numer pod szamym nosem policji.
Jednak nic bardziej błędnego. Załoga najpierw z dużym zainteresowaniem śledziła jego poczynania, a gdy już pojechał dalej, podjęła chyba na ten temat dyskusję bo widziałem rozbawione twarze kierowcy i pasażera i szeroką gestykulację.
Ja nie wiem czy taka "Nyska" ma jakąś łączność z innymi patrolami i jej załoga ma obowiązek reagowania na coś takiego. Ale nawet gdyby nie miała to sądzę, że powinna wszystko zrobić, żeby takiego kierowcę wyeliminować z ulicy przynajmniej do czasu aż wytrzeźwieje.
Marcus