Otóż pewnego sympatycznego poranka ktoś zadzwonił do moich drzwi. Złapałem wystraszonego Mikroszafira na ręce, otwieram, a za drzwiami stoi Urzędnik Państwowy zwany listonoszem, ewentuanie roznosicielem/donosicielem i oznajmia że przyniósł zwrot z urzędu skarbowego, po czym bez pytania i prawie nadeptując mi na nogi wlazł do mieszkania. Tam trzymając cały czas kwit w rękach zaczął odliczać kasę (całe 642 zł), następnie położył kwit stroną do podpisu dla złożenia mojego autografu, po czym natychmiast zabrał go, oderwał część przeznaczoną dla mnie którą oddał gdy był już za progiem i szybciutko się oddalił. Dopiero wtedy mogłem zerknąć na kwotę faktyczną do wypłacenia. Okazało się że "Pan Listonosz" (licząc pewnie na mój entuzjazm wywołany napływem kaski) "zapomniał" wypłacić końcówki 48 gr. Wkurzyłem się niemiłosiernie, gdyż do tej pory listonosze wypłacali całe kwoty czekając jak lokaje hotelowi na ewentualny napiwek, a tu coś nowego - autonapiwek bez pytania! Za kilkanaście minut pojawiłem się u kontrolera na poczcie i zapytałem czy może jest jakiś nowy paragraf na zaokrąglanie przez pocztę kwot do pełnych złotych? Pan kontroler powiedział ze nie, więc złożyłem skargę i zarządałem wyjaśnienia (listonosz miał stawić się u mnie osobiście)i zwrotu skradzionej kwoty (gdym w sklepie nie dopłacił 48 gr to pewnie nasłaliby na mnie milicję).
Nazjutrz znalazłem w szkrzynce kopertę zawierającą 48gr i jakiś list którego i tak nie przeczytałem gdyż zażądałem osobistych wyjaśnienień listonosza. Co do konsekwencji służbowych to pan kontroler miał mnie powiadomić ale do dziś tego nie zrobił, zadzwonił jedynie z pytaniem czy zwrócił mi kasę, listonosz - ten sam - pozostał, z czego wnioskuję że kolesie na poczcie sprawę utopili.
Nie wiem czy słusznie ale wydaje mi się że walka z takim beznadziejnym dziadostwem jak kradzież albo wyłudzanie kasy przez urzędnika państwowego jakim jest przecież listonosz nawet w wypadku minimal;nych kwot jest koniecznością, bo inaczej po prostu za parę lat taki łaskawca albo zabierze komuś całą kasę albo od wielkości "dobrowolnej opłaty" za fatygę bedzie uzależniał wydanie kasy.
Nasunęły mi się również inne pytania:
1. Dlaczego urząd skarbowy przekazał kasę przekazem (potrącając za opłatę pocztową) a nie przelewem (wszystko mieli dane)? Czyżby ciche dofinansowanie poczty?
2. Dlaczego listonosza interesuje to od kogo i z jakiego tytułu otrzymałem kasę, na dodatek oznajmiając to (łącznie z kwotą) wszem i wobec na korytarzu?
3. Czy solidarność kolesiów pocztoców jest ważniejsza od dobrego imienia firmy którą "mają zaszczyt" reprezentować?
4. Ile kasy wyłudzają tacy goście od biednych emerytów? Moi starzy płacą co miesiąc pełne końcówki bo inaczej pan listonosz zostawia awizo w skrzynce. Jak długo to będzie trwało?
5. Czy zrobiłem słusznie czy jest to jedynie pieniactwo?
6. Co byście zrobili w takiej samej sytuacji?
Wiadomość zmieniona (26-06-03 15:12)
Korzystajcie z map!
jest źle, będzie jeszcze gorzej
Pozdrówka
Szafir Optymista
